Po częściowo przegranej bitwie o Longmot i śmierci króla Ordena, cała Mystarria pogrążyła się w żałobie. Wilczy Władca nadal pustoszy południowe królestwa Rofehavanu a młody król objął właśnie tron Heredonu. Gaborn Val Orden został nowym Królem Ziemi – pierwszym po legendarnym Erdenie Geborenie. Jednakże moc, jakiej użyczył mu żywioł, jest zarazem straszna i cudowna. Teraz Gaborn musi decydować – kogo wybrać? Ma uratować nasienie ludzkości, by przetrwała te mroczne czasy, jednakże sam do końca nie wie, kogo spośród tysięcy wybrać. Nadto – Raj Ahten poprzysiągł zemstę a raubenowie coraz wyraźniej szykują się do potężnej inwazji. Niedługo pod ogromną fortecą Carris, na ziemiach diuka Paldane’a, Łowczego, stanie tak ogromna armia klinowatych stworów, jakiej Rofahavan nie widział od czasów poprzedniego Króla Ziemi. I w tej bitwie rozstrzygną się losy całej cywilizacji Północy i Połudna, które będzie musiało stanąć razem naprzeciw morzu wroga… Fabuła drugiego tomu cyklu Władcy Runów nie jest może porywająca, ale świetnie napisana i umiejętnie połączona.
Niestety, główny bohater po zostaniu Królem Ziemi nie zmienił się zbytnio – nadal jest miłościwym, dręczonym przez zło wybawcą ludzkości. A szkoda, bo funkcja, jaką został „obdarowany” i jej moce, stwarzają pole do popisu twórczości, Farlanda, który tego pola nie wykorzystał… Duży minus, bo mogło być lepiej.
Jak pisałem w recenzji pierwszego tomu, był on prologiem do serii. Był tylko i wyłącznie zgrabnym opisem świata Rofehavanu i Indhopalu, co było największym minusem Sumy Wszystkich Ludzi. Tom drugi zgrabnie rozwija wszystkie wątki rozpoczęte w księdze pierwszej a niektóre z nich kończy. Zwłaszcza podobać się może rozpoczęty wątek bitwy o warowne miasto Carris, który zaczyna się gdzieś w środku a kończy pod koniec Wilczego Bractwa. Książka, jeśli chodzi o zalety, nie różni się od Sumy Wszystkich Ludzi, choć w tym tomie proza Davida Farlanda ulega znacznym skróceniom, choć jest to naprawdę opasłe tomisko :D . Mam dziwne wrażenie, że książka byłaby, co najmniej dwa razy grubsza, gdyby nie cięcia REBIS-u… Hhmmm…
Wady jak wady – są wszędzie, a tom drugi powtarza niektóry błędy części pierwszej. Jakoś podświadomie oczekiwałem nowych rozwiązań, takich zaskakujących nowości jak dary czy raubenowie w części pierwszej. Może miałem lekko wysublimowane oczekiwania, zgrabnych opisów nowych miejsc czy pięknych opisów bitew… No cóż, tu srodze się zawiodłem. Choć bitwa o Carris trwa stanowczo dłużej niż bitwa o Longmot, to nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że autor wcisnął ją tam na siłę, jakby wiedział, że w tej kategorii jest słaby. No cóż, trudno się mówi :( .
Jak poprzednio REBIS wydał porządną oprawę, bez fajerwerków w stylu ISA czy Media Rodzina. A w tym przypadku aż tego szkoda, bo chciałem ujrzeć na okładce bitwę o Carris czy raubena, ale cóż... Myrrima też jest urodziwa ;)
Jak pisałem w Sumie Wszystkich Ludzi – Wilcze Bractwo jest lepsze niż tom pierwszy. Ma w sobie więcej treści właściwej, mniej wad. Więc ocena jest oczywista – 9/10, ale bęzie lepoiej, nie martwcie się.
Autor: David Farland
+ niewątpliwie najdłuższa część sagi o Gabornie
+ porządne wydanie REBIS-u
+ bitwa o Carris
- no cóż… bitwa o Carris :(
- niekiedy idiotyczne wątki
- bezsprzecznie – książka jest do bólu okrojona