Data opublikowania: 13.12.2007, 04:38 Ostatnia edycja: 14.12.2007, 01:07„Necrosis” Jacek Piekara, Damian Kucharski
Rok 2005 zaowocował nie tylko w nowego prezydenta, IV Rzeczypospolitą i coraz więcej programów z Jerry’m Springerem. Rozwinął się także przemysł książkowy! No, niektórzy rzec by mogli, że ‘rozwinął się’ to za dużo powiedziane. Ale na pewno poszedł daleko do przodu. Nie? Cóż... stwierdzić za to mogę z całą pewnością, że wyprzedził swój wcześniejszy status przynajmniej o jedną świetną książkę: „Necrosis”.
Dzieło jest z gatunku fantasy, nie dziwnym więc, że akcja dzieje się w świecie całkowicie wyimaginowanym, z inaczej pchniętym kołem historii i w ogóle innymi krawędziami świata. Ale nie tak, jak mogłoby się wydawać. Opowieść Piekary i Kucharskiego nie jest jednym z tych bajeczkowatych, słodkich tekścików, przepełnionych duchem średniowiecza i nieudolnym patosem. Tu człowiek czuje, myśli, wątpi. Krew wolno wsiąka w ziemię, pozostawiając zaduch, przyprawiający o wymioty. Bajeczny książę był już w łóżku w liczonymi w setkach dziwkami, a porwany przez czarny charakter bohater drży ze strachu przed torturami, uważając śmierć za szczególną łaskę. Tu się żyje, kocha, cierpi i umiera.
Świat fabuły nie jest opisywany bezpośrednio, znać o nim tylko mgliste przesłanki. Co nieco mowa jest o magii, wprawdzie uważanej przez ludzi tylko za starodawny wymysł, ale wciąż odbijającej się starymi, niejasnymi echami po ich głowach. Czarować potrafią podobno wtajemniczone w odpowiednie rytuały mieszkanki Jasnego Zakonu, posługiwać się magią potrafili – teraz wybici co do jednego – czarnoksiężnicy o mrocznych zapędach, dawno, dawno temu. I właśnie na czarownikach skupia się cała fabuła i akcja książki. Okazuje się, że podobno wyrżnięci w pień przed setkami lat magowie wciąż jakimś cudem trzymają się przy tym świecie. Pod postacią opiekuńczej staruszki, zachwycającego obrazu czy choćby zaklęci w posąg. Potrzebują tylko ludzi, którzy potrzebowali by i ich. Czegoś, co mogłoby z powrotem na stałe związać ich z tym uniwersum. I, wbrew odwiecznej zasadzie ‘Dobro zawsze górą!’, znajdują ich.
Główny wątek fabularny jest może i niezbyt wymyślny, ale na pewno interesujący. Za to pomniejsze zabiegi artystyczne wręcz zachwycają. Żadne z sześciu oddzielnych, nie zachowujących ciągłości fabuły poza głównym wątkiem, opowiadania nie kończą się łatwo i banalnie. Każde zaskakuje tak zgrabnym i niesamowitym zwrotem akcji, że z pewnością niejeden czytelnik wyglądał, w momencie przeglądania zakończenia, jakby jadł niewidzialny plankton. Pomysły na wnikanie magów z powrotem do dzisiejszego świata są ambitne i egzotyczne, z sekundy na sekundę przyprawiające o szybsze tętno. Bohaterowie opowiadań, osoby przyczyniające się do powrotu czarnoksiężników, są zwykłymi ludźmi, czym autorzy obalają następny stereotyp. Główne postaci są ambitne i tchórzliwe, inteligentne i prostackie, podchmielone zwycięstwem i przeżuwające gorzko przegraną... Są tacy, jakich mogło być setki. Co innego magowie, przedstawieni tu jako postaci przepełnione ponadludzką, demoniczną wręcz potęgą. Ci również nie są stereotypowymi czarnymi charakterami – pod niektórymi względami czytelnik musi żywic do nich sympatię. Może z kaprysu, może przez litość, może zmuszeni sytuacją – ale czarownicy pomagają głównym bohaterom, są dla nich wsparciem w ich poczynaniach i jednocześnie pokusą do czegoś większego.
Dzieło napisane jest językiem bogatym, oryginalnym i ciekawym. Dialogi nie rażą sztucznością, a sytuacje nie wydają się infantylne i pretensjonalne. Niemniej, mimo iż jest to zapewne ponadprzeciętny poziom, mogło być lepiej. Wybicie się ponad przeciętność jest godne uwagi, ale nie zachwycające. Żadne ‘mogło być lepiej’ nie przeszkadza jednak w tym, że w swojej formie książkę czyta się łatwo i przyjemnie. Słowa same i z chęcią przebiegają przez źrenice do umysłów. Nastrój i klimat utrzymany jest przez cały czas, spadku formy nie widać ani na chwilę, choć podobno autorzy pisali pracę zupełnie oddzielnie – jeden od końca, drugi od początku. Spodziewanej zmiany stylu również nie można wyczuć... Więc albo coś tu jest nie do końca prawdą albo panowie Piekara i Kucharski są geniuszami o bliźniaczych umysłach. Kwestia pomijalna.
Połączenie horroru, heroicznej i realistycznej fantasy zdarza się rzadko. Ale się zdarza. Potwierdzeniem tego jest właśnie „Necrosis”. Książka według mnie jest świetna, a kunsztu artystom nikt nie odmówi. Niemniej, litry krwi, demoniej magii, brutalnej rzeczywistości w książce i strachu nie wszystkim przypadną do gustu. Dlatego tych, którzy są z góry uprzedzeni do takich dzieł, oddalam z kwitkiem. A otwartych na klimat, emocje, ambitną fabułę i ponadprzeciętną formę – zapraszam do wydań w miękkiej okładce J
Dla kogo: Dla koneserów literatury, czytelników interesujących się okultyzmem i dobrą fantasy oraz ludzi żądnych emocji, a szczególnie podniecenia. Tak w ogóle – dla wszystkich.
Dlaczego kupić: Bo w dzisiejszym nawale przeróżnych, za przeproszeniem, kaszanek literackich i czterdziestotomowych cykli ciągnącej się jak guma fabuły, która nic nie wnosi, ta książka jest arcydziełem. A nawet wśród wybornych ekstrawagantów i smakoszy, chwila odprężenia i kiwnięcie głową z szacunkiem są wysoko cenione.
Wyszukiwarka
Zainteresował Cię temat? Chcesz przeczytać więcej? Znajdź podobne artykuły dzięki naszej wyszukiwarce: