Zareklamuj się na Strefie »
Nie masz jeszcze konta?
» Zarejestruj się
» Przypomnij hasło
Gone. Zniknęli. Faza Czwarta. Plaga - recenzja

Gone. Zniknęli. Faza Czwarta. Plaga - recenzja

Data opublikowania: 11.08.2011, 21:28
Michael Grant to amerykański pisarz, który zasłynął serią Gone: Zniknęli. W zamierzeniu mającasiedem tomów, w Polsce niedawno została wydana czwarta część o podtytule „Plaga”. Perdido Beach to miasteczko w Californi, z którego pewnego dnia „wyparowali” dorośli – w obrębie 20 mil wokół elektrowni atomowej zostały jedynie dzieci do piętnastego roku życia. Pozostawione samym sobie, z początku czuły się jak w raju, do czasu, gdy rodzice nie wrócili, zaczęło brakować prądu, a co więcej także pożywienia. Niektórzy młodzi ludzie obdarzeni są ponadnaturalnymi mocami, które nie raz pomogły im pokonać trudności, czy to w postaci tajemniczego zła w kopalni, czy innych nieprzyjaźnie nastawionych „mutantów”.  Mimo że powieści są skierowane głównie do młodzieży, nawet starsi czytelnicy spędzą miłe chwile nad lekturą. Przygody Sama i spółki są wielce wciągające i bardziejskomplikowane niżby się to mogło wydawać. Czy w „Pladze” coś się zmienia? 
 
Zdawałoby się, że to już koniec, że gorzej już być nie może. Jednak tajemnicza i przerażająca plaga robali z jednej strony– szczególnie, że wydająsię być odporne na nadprzyrodzone zdolności zarówno Lany jak i, co gorsza, Sama, którego moc zdolna palić mury, zawodzi w przypadku wygryzających się z ciała stworów - a z drugiej epidemia śmiertelnej grypy zaskoczyły dzieciaki. To właśnie opisy plagi są najbardziej szokujące w czwartej części Gone. Tym razem nie dzieci dzieciom, ale niepokonane, nieznane stworzenia, pasożytujące na swoim nosicielu i żywiące się nim, sprawiają najwięcej kłopotów i wywołują przerażenie. W okolicznościach niedostatku zarówno wody pitnej, jak i pożywienia, wszystko sprawia wrażenie zbliżania się ku nieuchronnej katastrofie. A ani Drake, ani Gaiaphage nie śpią… A nawet wręcz przeciwnie.
 
Momentami można zapomnieć, że ci wyrachowani biznesmeni, okrutni, nie znający litości i sprawnie posługujący się bronią mężczyźni to tak naprawdę jedynie dzieci. Autor pokazuje nam te ogromne przemiany, które musiały w nich nastąpić, ale jednocześnie wiemy, że jeszcze jest dla nich nadzieja, że nie wszystko stracone. W krytycznych momentach tracą charyzmę i pewność siebie, odzywa się w nich ich niewielkie doświadczenie życiowe i prawdziwy strach – nie tyle przed śmiercią, co przed ostateczną utratą możliwości zobaczenia swoich rodziców i prowadzenia kiedyś normalnego (o ile to w ogóle możliwe) życia. Poświęcenie jednych, okrucieństwo drugich to prawdziwe studium psychiki, rozłożonena czynniki pierwsze. Możemy podziwiać ich heroizm, bądź kręcić głową z niedowierzaniem nad ich postępowaniem. ETAP zmusił nastoletnie dzieci do stania się dorosłymi w jedną chwilę. Zabrał im dzieciństwo i radość życia, a zostawił ze strachem, głodem, pragnieniem, niepewnością, walką o przetrwanie. Przyśpieszony kurs dojrzewania musiał przejść każdy, kto przeżył tak długo. Niekiedy aż dziwnie było mi czytać o piętnasto-szesnastolatkach rozmawiających o seksie, jednak jest to zrozumiałe. Skoro musieli stać się dorosłymi, spadło to na nich ze wszystkimi tego dobrymi i złymi stronami. Nałogi alkoholowe, nikotynowe i seks zawarte w pakiecie. 
 
W tym tomie autor o wiele dokładniej opisuje nam teren pod kopułą. Aż dziwne, że tak wiele ciekawych lokacji się tam uchowało – zapewne potrzeba wypełnienia czymś tych siedmiu ksiąg nakazała autorowi oszczędnie obchodzić się z odleglejszymi terytoriami. Jednocześnie, opisy zdają się być dokładniejsze i brutalniejsze. Jest to chyba najbardziej krwawa część, co w niektórych na pewno wywoła obrzydzenie (nawet we mnie, mimo że zdawało mi się, że moja odporność na takie rzeczy jest całkiem wysoka). Styl pisania Granta nie budzi żadnych zastrzeżeń i, jak każdą część Gone, tą również czyta się zadziwiająco szybko. Akcja toczy się w zaskakującym tempie, zwroty fabularne i rozterki postaci potrafią zaciekawić i zadziwić.
 

Czy Sam ostatecznie pokona Drake'a? Kto zdoła powstrzymać plagę? W jaki sposób rozwiąże się problem braku wody? Czy marzenia o nowym, lepszym życiu w swoistym raju maja szanse się spełnić? Jakie tak naprawdę miejsce w tej historii przypada Małemu Pete'owi? Autor stawia te pytania, jednak na nie wszystkie udziela odpowiedzi. Pozostałe zostawia na następne tomy, które na pewno nas zaskoczą. „Plaga” wciąga i to szalenie. 400 stron po brzegi wypełnionych akcją, 72 godziny na odparcie śmiercionośnych robali i przywrócenie porządku… Sam, Dekka, Brianna i inni robią co mogą, żeby powstrzymać nieuniknione. Po tę książkę warto sięgnąć i szczerze ją polecam.

Wyszukiwarka

Zainteresował Cię temat? Chcesz przeczytać więcej? Znajdź podobne artykuły dzięki naszej wyszukiwarce:

Komentarze

Brak komentarzy. Może będziesz pierwszy?

Napisz komentarz

Komentowanie tylko dla zalogowanych użytkowników.