Data opublikowania: 04.10.2007, 07:52 Ostatnia edycja: 11.04.2012, 21:23
Moja "przygoda" z Baldursem Kilka lat pożyczałem BG2 od gimnazjalnego kumpla. Jednak nie mogłem cały czas na nim żerować, więc postanowiłem kupić sobie swój własny egzemplarz gry. Nie wiedziałem, ze zakup produktu będzie wypadkową kilku mało przyjemnych wydarzeń...
Na początku gra kosztowała 150 zł, potem cena zmalała do 60 wraz z dodatkiem, już miałem wybrać pieniądze z mojego szczuplutkiego portfela, gdy nagle na jednej ze stron w pewnym czasopiśmie o nazwie CD-Action zobaczyłem reklamę produktów "Nowej Extra Klasyki" CD-Projektu- Baldur's Gate 2 + dodatek Tron Bhaala za dwie dychy! Przecież to się w ogóle w głowie nie mieści - tak cudowna gra za tak piracką cenę? Z miejsca postanowiłem ją kupić. Wybrałem się do Empiku (musiałem aż jechać do innego miasta, gdyż w mojej mieścinie tak prestiżowych sklepów po prostu "nima"). Nie wydarzyło się tam nic ciekawego, coś na co mógłbym zwrócić uwagę. Po wyjściu ze skle(m)piku rozerwałem pudełko (DVD) i zobaczyłem w środku cieniuteńką instrukcję oraz... tylko cztery płyty. Hmm coś tu nie gra, normalnie była ona na pięciu - nieźle to musieli "upchnąć"- pomyślałem. Było tam jeszcze kilka ulotek, ale co to ma się do wcześniejszego wydania gry - podkładka pod mysz, mapa, dysk z muzyką. Jednak cena była wtedy nieporównywalnie wyższa. Wróciłem do domu - przyszedł czas na instalację...
Przy instalacji nie można było wybrać jej rodzaju - czyli posiadacze mniejszych dysków, po prostu musieliby coś usunąć, aby zmieścić grę - kolejne neutralne zdziwienie. Zacząłem nową grę, stworzyłem elfa - wojownika/złodzieja i pograłem sobie nieco. Gra była normalnym, starym Baldursem (o dziwo). Po godzinie przypomniałem sobie, że miałem skosić trawnik - wyłączam grę i pojawił się niebieski ekran z komunikatem o błędzie! Zrestartowałem kompa, uruchomił się ukochane przez wszystkich Scandisc. Powtórnie włączam grę gram i gram (trawnik poczeka) trochę i znowu niebieski ekran. No nie tego już za wiele! Reinstaluję grę - włączam, od razu niebieściutki blue screen! Teraz to mnie Baldursie dopiero wkurzyłeś. Jutro pójdę do kumpla z gierką, może coś jest nie tak z moim pecetem? Pełen wściekłości poszedłem skosić trawnik i przy okazji kilka drzewek. Następnego dnia pojechałem do kolegi, zainstalowaliśmy grę i uruchamiamy ją - nie pojawiał się u niego niebieski ekran, ale za to gra się zawieszała przy okazji wczytywania! Czyli to nie była wina tylko mojego blaszaka. Wracam do domu, teraz nawet przy włączaniu czegokolwiek pojawiał się znienawidzony ekran. Niestety, zmuszony byłem do formatu dysku i powtórnej instalacji Windowsa.
Postanowiłem napisać maila do pomocy technicznej CD-Projektu. Opowiedziałem o problemie, a oni w odpowiedzi napisali mi żebym przysłał im raport DirectaX o moim kompie, zrobiłem to i wysłałem. Potem przysłali maila z poleceniem, abym wyłączył raportowanie błędów - i tak to zawsze robie przy instalacji Windowsa! Napisałem im to oraz zapytałem ich czy po prostu nie mogę wysłać im płyt, aby je sprawdzili. Zgodzili się. Poszedłem na pocztę i wysłałem przesyłkę. Po paru dniach przyszła paczka (?) a w niej oprócz moich płytek znalazłem dwie gry: Darkened Skye oraz Egipt - przepowiednia Heliopolis - nie są to produkty z górnej półki, ale zawsze coś. W liście napisali mi, abym przerzucił zawartość płyt na dysk i z dysku zainstalował grę. OK już robię. Pierwsza płyta przekopiowała się bez problemu. Jednak przy drugiej wyskoczył błąd. Przekładam ja do nagrywarki (wcześniej była w napędzie DVD) i powtórnie kopiuję ją na dysk. Kopiowanie w toku, gdy słyszę wyraźne "przyspieszenie" płytki. Nagle słyszę TRACH!!! - płyta "eksplodowała" w napędzie... Holy shit! Popsułem nagrywarkę? Wyłączam kompa, wyjmuje nagrywarkę. Nie chciała się ona ani zamknąć, ani otworzyć. Po chwili gimnastykowania się z przeklętym urządzeniem wyleciały kawałki płyty (sztuk 4) - na szczęście na tyle duże, że nie pozatykały napędu. Był jeszcze problem nagrywarki - jak ją naprawić- gwarancja minęła kilka miechów temu, a do serwisu za drogo. Z pomocą przyszedł niezawodny pan śrubokręt. Okazało się, że tacka "wyleciała" z prowadnicy - trochę trzeba się było z nią posiłować, ale w końcu uparte ustrojstwo ustąpiło i na szczęście działało.
Napisałem kolejny list do CD-Projektu z wiadomą treścią i znowu wysłałem im płytkę, jednak tym razem w postaci puzzli. Po kilku dniach przyszła przesyłka z nową płytką nr 2, grą Devil Inside, dwiema płytkami z Clicka! min. z pełną wersją Tomb Raidera II oraz... książką "Świątynia złych żywiołów", która była dołączana do gry Świątynia Pierwotnego Zła. CD-Projekt zaimponował mi - takie fajne prezenty za nic (no prawie...).
Znowu przerzuciłem zawartość płytek (tym razem bez problemu) i zainstalowałem Baldursa. Na szczęście nic się nie stało, a nawet ponownie przeszedłem ten wspaniały produkt...
Po roku jednak, kiedy znowu instalowałem Baldursa, historia sie powtórzyła (sic!) - ja to mam szczęście - i to już przy instalacji. Tym razem pękło CD nr 1, ale nie w nagrywarce, tylko w napędzie DVD, co wykluczało trefność nagrywarki. Tym razem jednak CD-Projekt bezproblemowo od razu wymienił mi płytkę, jednak "bezczelnie" w e-mailu napisali mi, żebym bardziej dbał o płyty, jak oni śmieją, co za tupet i że taka wymiana jest jednorazowa. Jak mógłbym nie szanować mojego BG2?
Podsumowując: wyszedłem na plus dostałem kilka gier i książkę, ale za to o mało nie popsułem nagrywarki i napędu DVD, a nerwów straciłem co niemiara. Jednak opłacało się w końcu mam swojego własnego Baldur's Gate 2...
Czytajac to mozna sie smiac, ale wyobrazam sobie jakbym ja sie czula, gdyby taka historia mi sie przydazyla... Masakra ;p Zwlaszcza, ze ja sama niezle naszukalam sie BGII po internecie (allegro mnie uratowalo, ah ^^). Baldur zle wplywa na ludzi :D