Wójt wyszedł z gospody. Pomyślał o ostatnich wydarzeniach i westchnął.
- Jaki macie problem?
Wójt aż podskoczył. Nie słyszał, żeby ktoś wyszedł za nim. Powoli odwrócił się.
- Jaki problem trapi tą wioskę? - spytał nieznajomy. Miał białe włosy. Na jego plecach wisiał miecz.
- Jak was nazywają, panie?
- Jestem Geralt z Rivii, wiedźmin.
- Ooo - wójt wyraźnie poweselał - wiedźmin bardzo się nam przyda...
- Wynajmuję się tylko na potwory – przybysz szybko przerwał wójtowi.
- Mamy tu wiwernę. Może omówimy szczegóły przy piwie w gospodzie?
- Chętnie.
Obaj weszli do oberży.
***
- No więc macie tu wiwernę. Jak długo tu jest? - spytał wiedźmin.
- Będzie ze sześć miesięcy, panie Geralt. Ale nikt nie chce się na nią wybrać, mimo nagrody, która jest, moim zdaniem, za duża... ale nawet z nią nie znalazł się chętny.
- O zapłacie pomówimy później. Najpierw szczegóły... czy można z całą pewnością stwierdzić, że to wiwerna, a nie smok?
- Sam ją widziałem, jak rozszarpała farmera... miałem szczęście, nikt inny z tych, co ją widzieli, nie przeżył.
- Jak duża jest ta wiwerna?
- Będzie ze dwa i pól metra w kłębie, długa na osiem.
Wiedźmin gwizdnął z podziwem.
- Widzę że trafił nam się jakiś przerośnięty okaz? - wójt uśmiechnął się krzywo.
- Przerośnięty, i to nieźle. Jeśli czegoś nie pomyliliście, panie wójcie, to będzie jedna z największych wiwern kiedykolwiek widzianych.
- Powiedzcie mi teraz, panie Geralt: bierzecie zlecenie czy nie?
- To zależy od nagrody.
***
Geralt otrząsnął się z reakcji po wypiciu eliksiru i wyjął miecz. Jeśli wójt mówił prawdę, to za tym zakrętem, na zboczu pagórka, powinno być legowisko wiwerny. Wiedźmin cicho podszedł bliżej. Jeśli to naprawdę była wiwerna, to powinna teraz odpoczywać po polowaniu. Geralt nie chciał zbyt wcześnie jej ostrzegać.
Nagle medalion zaczął drgać. Wiedźmin zdziwił się, sprawdził, czy aby wiwerna nie przyczaiła się na niego, ale nic nie zobaczył. Uznał, że medalion drga, bo wchodzi do legowiska wiwerny. Tu była tylko jedna i do tego odpoczywająca, więc nie było się czego obawiać. Jednak czuł, że coś jest nie tak.
Zorientował się, co.
To nie dorosła wiwerna odpoczywała.
To było młode wiwerny.
Wiedźmin odwrócił się, w samą porę, by zobaczyć lecącą na niego wiwernę. W ostatniej chwili uchylił się, jednak nie zdążył ciąć potwora.
Nagle z tyłu nadszedł kolejny atak.
Zdążył zrobić unik, ale tylko częściowo i druga wiwerna rąbnęła go ogonem w oczodół.
Geralt uśmiechnął się. Krew zalała mu lewe oko, ale wiedział już, czemu medalion drgał. Szybko odciął wiwernie głowę i odwrócił się do tamtej, która odpowiadała opisowi wójta. Wiedział, że może jeszcze zginąć, bo ta wielka jaszczurka poruszała się szybciej i zwinniej niż zwykła wiwerna.
Zamachnęła się ogonem, wiedźmin zawirował w piruecie i ciął. Miał szczęście: potwór musiał złapać równowagę, a on wtedy uderzył. Rozwalił mu szyję, wtedy zamachnął się ostatni raz ogonem, już wolno i niemrawo, i umarł.
Geralt obejrzał się na małą wiwernę, śpiącą obok trupów swoich rodziców. Zrobił krok w jej kierunku, ale po chwili odwrócił się i wyszedł z jaskini, chowając miecz.
***
Lekarz kończył szycie pionowej, paskudnej rany. Na szczęście oko zostało nienaruszone.
Geralt podziękował mu i lekarz wyszedł. Położył się na łóżku.
Nagle do izby wszedł wójt.
Geralt wstał i sięgnął po miecz.
- Niepotrzebnie się złościcie, panie Geralt. Nagroda jest wasza.
- Nagroda była za jedną wiwernę, Tam gdzie mnie posłaliście były dwie.
- Nikt nie chciał iść na dwie. Za duże ryzyko, mówili. Tedy ja wymyśliłem: powiem, że jest jedna, może komuś się uda.
- Mi się udało. I dlatego nagroda będzie podwójna. Za haczyk. Za ryzyko. I za to wiedźmin pokazał sporą ranę na twarzy. - Będzie na całe życie. Jakbyście powiedzieli od razu, że są dwie, nie byłoby tego. A Zlecenie i tak bym przyjął.
- Nagroda będzie taka, na jaką się umówiliśmy.
Geralt porwał miecz i przystawił do szyi wójta.
- Będzie podwójna. Albo taka, albo pojedyncza i życie wójta.
- Co... coo mówisz, przeklęty charakterniku? Ciesz się, że w ogóle chcę ci wypłacić nagrodę!
- Wiecie gdzie jest Blaviken?
Wójt przytaknął.
- A znacie historię o Rzeźniku z Blaviken?
Wójt pobladł.
- To ty... Straż!
Wiedźmin wzmocnił nacisk miecza na szyję wójta.
- Nagroda. Podwójna. Zawołaj, żeby przenieśli albo nie wyjdziesz stąd żywy. Już!
Wójt zawołał. Gdy przenieśli pieniądze, Geralt schował miecz i skierował się do wyjścia. Na znak wójta ludzie zagrodzili drzwi. Wiedźmin odwrócił się.
- Powiedz im, żeby odeszli, chyba że chcesz stworzyć historię o Rzeźniku z Rekvelerin.
Wójt dał znak.
Wiedźmin wyszedł.