Zareklamuj się na Strefie »
Nie masz jeszcze konta?
» Zarejestruj się
» Przypomnij hasło
Arkhan

Arkhan

Data opublikowania: 20.09.2007, 03:58
Ostatnia edycja: 12.04.2012, 11:11

 

Arkhan

 

 

„… Od czasu Koniunkcji Sfer świat dzieli się na białe, czarne, złote, zielone i czerwone smoki. Smoki czarne (przez najstarsze elfy zwane Bhalianami) dziksze i bardziej temperamentne od swych kuzynów przez wieki przejawiały agresję do innych ras rozumnych zwłaszcza tych ich przedstawicieli, którzy opanowali arkany mocy magicznych (…) Gady te znane są ze swej zdolności do wykrywania magicznych impulsów, oraz odporności na wszelkie rodzaje magicznej aktywności (…) Smoki złote (popularnie zwane Arkhanami) przebiegłe i mądre, przez liczne rasy uznawane za symbol magii i czarnoksięstwa. Znane są z zamiłowania do telepatii oraz mocy magicznej a w szczególności umiejętności do zmiany kształtów (…) Gady te w sytuacjach zagrożenia potrafią skopiować istotę żywą o dowolnej wadze wraz z jej umiejętnościami artykulacji mowy (…) Jak długo istnieje na świecie życie tak długo smoki czarne i złote toczą między sobą batalię której wynik nie został rozstrzygnięty po dziś dzień…”

„Rzecz o istnieniu i jego formach w krótkiej historii świata”  dr. Linus Pitt- wydział historii naturalnej uniwersytetu Oxenfurt

 

Wysoka postać odziana w zbroję łuskową, ostrożnie wysuwał włócznię z piersi czarnego smoka, który jeszcze przed dwiema minutami, rzucał się i miotał, w ostatnich impulsach życia. Trzepiąc swym masywnym ogonem, niczym biczem oraz miażdżąc nim wszystko, co miało nieszczęście przyjąć na siebie impet potężnych ciosów. Teraz, bezwładne cielsko gada, przylegało do wilgotnych kamieni, a z jego rozdziawionego pyska wypływała jucha, która momentalnie objęła buty kobiety. Zakuta w stal Zangwebarka jednak wydawała się nie zwracać uwagi na rozgrzaną maź przenikającą powierzchnię jej butów, tak samo jak nie interesowały ją komentarze wygłaszane przez jej towarzyszy. Całą swoją uwagę skupiła na oswobadzaniu drzewca, która wbity w pierś gada ugrzązł pomiędzy łopatkami zwierzęcia, kiereszując jego kilkutonowe cielsko na wylot. Co w przypadku zwyczajnej głowni i zwyczajnego człowieka, bezpowrotnie, zakończyłoby się utratą stali. Ashria nie była jednak zwykłym człowiekiem, tak samo jak jej broń i pozostałe elementy rynsztunku nie stanowiły zwyczajnego oręża. Czarnoskóra kobieta, była zangwebarskim łowcą smoków, specjalizującym się w tropieniu, chwytaniu i uśmiercaniu skrzydlatych gadów. Cena jej usług pozostawała daleko poza zasięgiem zwykłych śmiertelników z Nilfgaardu, tak samo jak odległość kraju, z którego pochodziła.

           

Ostatnie mocne szarpnięcie dzieliło zagłębiony w piersi gada grot od ostygnięcia w porywach przetaczającym się przez koryto wiatru. Nauka anatomii smoków podpowiadała jej jednak, że musi podjąć odpowiednie przygotowania, jeżeli nie chce, aby moment oswobodzenia głowni był ostatnim w jej życiu. W tym celu przysunęła tarczę bliżej twarzy unosząc jej górną krawędź do wysokości oczu. Następnie ustawiając się wzdłuż drzewca ugięła głęboko kolana. Jej białe, niczym kość słoniowa, oczy, ukryte w głębi rogatego hełmu, przypominały oczy pantery szykującej się do skoku.

Głośny trzask ledwo słyszalny wśród szumu szalejącego wichru, następnie szmer wrzącego potoku kwasu, jaki buchnął z otwartej rany, rozbrzmiały echem wzdłuż skalnego korytarza. Stojący w bezpiecznej odległości od całego widowiska gnom Smeulgard Timbeltolm uszczelnił nozdrza, tłustym kciukiem i palcem wskazującym, nie mogąc wytrzymać smrodu ulatującego z rozpłatanego cielska. Rzucił krzywe spojrzenie łowczyni smoków, która bezskutecznie próbowała podźwignąć się z kamieni na które chwilę wcześniej padła ratując się przed wybuchem żrącej substancji. Po chwili przebierania mokrymi butami pomiędzy kamykami i kilku nieudolnych próbach oderwania się od śliskiego podłoża, zabrała się za rozpinanie  pasów stalowego kaftana, który skutecznie ograniczał jej ruchy.

Gnom przeniósł uwagę na szóstkę mężczyzn, która wynurzała się zza odległego głazu, wyznaczającego granicę skalnego korytarza. Mężczyźni szarpali za sobą szeroką sieć, w której kłębiła się para jaszczurzych kształtów. Małe gady miały związane pyski i łapy, aby nie rozniosły sieci na strzępy, lecz mimo tego stawiały zaciekły opór szóstce rosłych uzurpatorów, wijąc się uparcie niczym dwa gigantyczne szczupaki. Mężczyźni wrzeszczeli i klęli, posuwając się mozolnie wzdłuż szerokiego korytarza, co parę kroków rzucając obserwującym ich towarzyszom chmurne spojrzenia.

- Hajda gałgany! Dawaj targać zropiałe paskudztwa! – zachęcał Smeulgard trójkę ochroniarzy stojących obok – Ale chyżej roztrzaskane pierony, bo wam zara te dziurawe garncochy roztłukę!

Odwrócił się w kierunku padliny, by krzyknąć coś na najemniczkę, lecz ta stała już nad nim łypiąc na niego jasnymi oczami spod rogatego hełmu. Gnom aż podskoczył ze strachu. Nie mogąc zdzierżyć górującej nad sobą sylwetki czarnoskórej kobiety, odsuną się od niej zaciskając mocnej palce na, zwiniętym w ciasną obręcz, biczu.   – Jak śmiesz psia mać, od tylca się do mnie zakradać!

Chciał popchnąć Ashrię, jednak odraza dla pozlepianego krwią odzienia kobiety, przezwyciężała chęci wejścia ze smoluchem w jakikolwiek kontakt fizyczny

– Wara, czarny bobie, bo ci z ręki wybatorze tą smolastą gębę!

 Wzniósł bicz nad głowę, zapominając go jednak uprzednio rozwinąć. Od razu pojął swój błąd i nieco zmieszany sam zaczął pośpiesznie cofać się do tyłu

– Masz nadzieję, że jak dano ci żelastwo w łapę i człapiesz na dwóch nogach to pomyla cię tu ktoś z człowiekiem!?

Czarnoskóra kobieta przyglądała się urągającemu jej gnomowi błyszcząc oczami spod rogatego hełmu. Jej wzrok cały czas sprawiał wrażenie uważnego i niewzruszonego. Nawet tak zaskakujące zachowanie, zdawało się nie zbijać z tropu Smeulgarda, silniej go jeszcze rozjuszając. Dodatkowo animuszu dodała mu grupa jego podkomendnych, która porzuciła sieci, zmierzając szybkim krokiem w kierunku krzyków

 - Sprzedawałem tysiące takich jak ty, na burdele, pola i obory, gdzie zlizywałyście łajno z psich bud, dając zwierzom swe rzyci z wdzięczności. Wasza chłopy tyrali jako psiarnia zaprzęgowa i znać tyle jeno potrafili, gdyśmy ucięli ich rewolty w Darn Rowan łącznie z ich obsranymi jajcami.

Podchodząc do dwójki dobyli mieczy wiedzeni doświadczeniem do jakiego rozwiązania zwykł zmierzać agresywny ton głosu ich szefa

- Na własne oczy widziałem jak jeden cesarski dagon wycinał w pień trzydziestu waszych najjuchrzejszych syna. Wasze miejsce, od wasza zafajdanego zarania, jest na popręgach i pókim żyw tam właśnie czernieć będziecie!

Ochroniarze w czarnych kaftanach przemaszerowali obok drobnej sylwetki gnoma. Ich miecze zastygły na wysokość ramion, a ostrza, skierowane w kierunku kobiecej postaci, zabłysły oślepiającym blaskiem.

- Ekhm! – chrząknął po chwili siwowłosy, barczysty ochroniarz stojący bezpośrednio naprzeciw czarnoskórej kobiety – Panie, ta rogata dziwka nie zna chyba słowa ludzkiego.

Smelguardowi momentalnie sczezła mina, zdołał jednak ukryć oznaki roztargnienia w agresywnym tonie głosu.

– Wiem elementarna pustko, myślał że nie podejrzewał tego, podczas podróży z tym smoluchem!. Chcę tylko ją przepróbować, ale teraz skoro to już jasna sprawa wracaj łaskawie do tego co w twoim zakichanym i zafajdany interesie!  

- No ale...  

- Z nią potańcujemy jak już wydostaniemy się z tego zawalonego labirynta, a póki co mądrzej będzie mieć jej smocze kąsidło po swojej stronie. – zakończył zdanie podnosząc palec wskazujący do góry i lekko nim potrząsając.

Siwowłosy mężczyzna spojrzał po pozostałych dając im znak do opuszczenia broni. Ci nie czekając na zachęty ze strony gnoma, odsunęli miecze od najemniczki, ruszając w kierunku spętanej zdobyczy. Smeulgard chwycił jednego z przebiegających obok mężczyzn za koszulę. Ten jednak nie zwrócił uwagi na drobną dłoń przełożonego. Gnom jękną z bólu, gdy rozpędzony ochroniarz, szarpną jego rękę za sobą, omal nie wyrywając jej z barku.

- Stój! – rykną handlarz - Pojedziesz do pozostałych i dasz znać, że mogą zajechać wozem  - zdołał wycedzić ostatkiem sił, zanim ból powalił go na kolana, wykręcając jego blade usta w potwornym grymasie.

Mężczyzna nachylił się nad gnomem, chcąc zacisnąć dłoń na jego ramieniu, lecz ten pod wpływem dotyku obruszył się niczym ranny wilk odrzucając od siebie rękę mężczyzny. – Wypierdalaj! – rykną.

Odkąd mężczyźni chwycili za sieci, Ashria stała nieruchomo wpatrując się w ich skurczone sylwetki. Słyszała jak klną, dyszą i warczą z oddali niczym stado zaprzężonej w pług bestii. Gdy konwój dotarły do miejsca w którym leżało cielsko smoka, najemniczka odwróciła nagle twarz, wyrywając się z długiego letargu. Z całej siły wbiła włócznię w ziemię, po czym przystąpiła do poszukiwania wzrokiem elementów swojego ekwipunku porozrzucanych dookoła pobojowiska.

Po niespełna dwudziestu minutach holowania mężczyźnie rzucili spętana zwierzynę przed nogi gnoma, który stał z twarzą zwróconą w kierunku wyjścia z korytarza.

- Szefie, czy Serdik nie powinien dawno wrócić z wozami... – wyksztusił z siebie siwowłosy mężczyzna, z trudem łapiąc oddech– ...może wysiłek odebrał mi łep, ale mam wrażenie...

- Zaciśnij rzyć! Staram się określić ile czasu mogło minąć – przerwał mu gnom, wznosząc głowę w kierunku nieba – ...choć na pewno o wiele za wiele. Te debile pewnie się pochlali i pokręcili drogę. Niech ich smoczy kloc pochłonie!

 - Więc co mamy robić, sami tej smoczej spuścizny nie przetargamy do Thurn

 aaa nawet poza te głaziska – odpowiedział mężczyzna nerwowym głosem.

- To siadamy i pierdzimy w głazy.

- Ale!

- Chyba rozum ci odjęło jak myślisz że wrócimy do Thurn z pustymi rękami. Każdy z tych jaszczurów na rynku warta jest pięćdziesiąt tysięcy, a nasz szanowny sponsor, pan na Thurn, obiecał nam potrójną stawkę! Za taką sumę dopilnuję, że przeciągniecie te perełki na koniec świata, choćbyście stracili ręce i kazałbym wam je ciągnąć szczękami. Mianowałbym się chyba bobołakiem gdybym se godnie nie zrekompensował te wszystkie upokorzenia jakie czekały mnie od Thurn na czele  z musem znoszenia komaniji tego wolnego czarnucha.

- Ale szefie, przecie to je terytoria skrzydlatego jaszczura i jeden parsk bestia i po nas i po groszu iiiii po groszu i po nas!- wybełkotał inny ochroniarz ohydnie przy tym marszcząc czoło.

- No! – rzucił zza jego pleców inny.

- Psia mać, czy ten wiatr wypłoszył wam z czaszek wasze ptasie móżdżki!? - warkną Smeulgard.

- A może wam je zaklinował w uszach i nie bardzo dosłyszeliście?! Mogę wam je przestawić na stare miejsce, ale nie wiem czy nie zemrzecie podczas zabiegu. Co fakt mam niesprawną rękę ale za to język i usta wyćwiczone w recytacji magiczna formuł. Posrane nowicjusze, nie wieta z kim zarywacie! Będzieta targać te cholerne gady, aż woda się wam zacznie lać z rzyci. Pociągniecie nawet gdy zacznie wam wywijać żyły na wierzch i zaczniecie mdleć z odwodnienia, jeżeli ja mag Timbeltolm tak rozkażę!

Siwy ochroniarz gnoma który stał spokojnie przysłuchując się rozmowie, drgną jakby nagle wyrwany z głębokiego zamyślenia.

- Słyszeliście szefa, łapaj za sieć i byle po tych większych głazach, dalej może da się zaprzęgnąć konie zamiast waszych oślich garbów!

Dwóch mężczyzn wyrwało się z szeregu podchodząc zgodnie z rozkazem do lin, jednak po kilku krokach stanęli w miejscu patrząc się głupawo w kierunku kolegów.

- Robicie durnote swojego życia, znacie kiedy przyjdzie następny okres wylęgowy?! – darł się rozwścieczony gnom zamaszyście machając rękami. - Za dziewięć może dziesięć miesięcy, o ile skrzydlacze nie zmienią swojej siedziby! Tak dobra pogoda na te krainę może się już nie trafić! Gdzie do czorta znajdziecie drugie takie gniazdo, wiecie jaka na to szansa je!?

Rosły, czerwonowłosy najemnik wystąpił przed szereg wydobywając z siebie niski chrapliwy głos.

- Nic z tego, jeżeli nie zobaczę wozów nie ruszę sieci i byle zajechały prędko bo to miejsce przyprawi mnie o nadciśnienie.

Gnom zesztywniał jak gdyby słowa najemnika raziły go celniej niż zesłana z nieba seria błyskawic.

- Długo sterczeć tu nie będę. – kontynuował mężczyzna - No chyba że zamierzasz powstrzymać mnie siłą, wtedy z przyjemnością poświęcimy jeszcze tę chwilę aby rozkwasić ci ten gnomi nochal, ale i tak nic nie zrobisz. Wiesz dobrze że raz: masz tak rozfajdaną łapę, że nie masz szans położyć nas wszystkich zanim rozpłatamy ci gardło, a dwa że zabicie nas pogrzebałoby twoje szanse na powrót do Thurn. Ci wszyscy bandyci czyhający na drogach z nadzieją na łatwe łupy, pewnie ucieszyliby się widząc bogato odzianego gnoma prowadzącego wóz po brzegi wypchany darmową zdobyczą. O ile wcześniej smoki by cię nie zeżarły, lub pewniej ta dzikuska.

Stojący wokół mężczyźni ryknęli głośnym śmiechem.

- Jesteś zdany na nas jak trędowaty na śmierć! Dobra koniec z tą całą…

Wtedy pomiędzy gnoma i rosłego najemnika wbiegł siwowłosy ochroniarz, kierując swoją stal w kierunku rudowłosego.

- Waż swoje słowa rudogęba małpo! – wrzasnął przykładając czubek miecza do jego gardła.

Czerwonowłosy najemnik rozdziawił szeroko usta odczuwszy na swojej skórze dotyk chłodnej stali. Wtedy w mgnieniu oka siwowłosy mężczyzna odsuną ostrze od jego szyi zręcznym ruchem odwracając kilngę o sto osiemdziesiąt stopni, a następnie jednym energicznym pchnięciem zagłębiając ją w wyciągniętej dłoni stojącego krok za nim gnoma. Smeulgard padł kwicząc jak zarzynane prosie.

 

***

 

 - Stul rzyć, ściągniesz święty oręż na nasze grdyki jak na zmarłych będziesz źle gadał.

- Racja, a widziałeś jak karzeł wyciągną w naszą stronę dłoń i zaczął coś tam mamrotać po elfiemu gdyby nie fortel siwego może i nawet kamasze by po nas się nie ostały.

- Ale daliby my gnomowi rade i sami, nie mógł czarować. Siwy wziął się za wczasu zestrachał i tyle.

- Głupiś, Siwak jako osobisty pies znał gnoma nie zgorzej niż własny miecz. Skoro chciał tego małego smroda uciąć wiedział co robi, nie poskąpmy grosza  za jego duszę w świątyni..

- No, może poznali my byśmy magicznej mocy gnoma.

- A co to było z tą suką?

- No gdyby nie suka, Siwy ukatrupiłby gnoma paskudnie zsyłając na nasze zadki bicz cesarza, a tak wszystko idzie według planu.

- Chociaż Siwy jest pewnie innego zdania. – gromki śmiech rozbrzmiał echem wśród skalnych półek.

 - Pewnie, być mistrzem miecza i zginać z ręki czarnucha w dodatku kobiety i kto by dał świadectwo że ten zangwebarski pomiot stanie po stronie krwawego nadzorcy niewolników.

- Za dużo tych dziwactw jak na jeden dzień.

- Nie do wiary, a widzieliście jak ta dzikuska przebiła siwego na wylot, chyba sam Ulthang kierował jej łapą.

- No, przebiła Siwego na wylot zanim ten dobił gnoma. Trza było to widzieć, jej włócznia przeszła przez hultaja jak hak przez śledzia. Kto by powiedział.

- Może nie jest taka durna jak myśleli. Może się połapała.

- Tera to już se łepetyny tym nie zachodź. Floreny od pana na Thurn, to je temat na który powinieneś nawrócić swe myśli.

- He? Co?

- Ech jakoby gadać ze ślepym o kolorach..

 

Gnom powoli rozszerzał powieki, jego stary wzrok z trudem opierał się promieniom słońca. Ognista tarcza wychylała się z nad granicy skalistej ściany wznoszącej się nad wąskim przejściem którym poruszała się wóz. Próbował poruszyć rękami jednak skrępowane liną kończyny definitywnie odmówiły mu posłuszeństwa. Nie to było jednak jego najgorszą bolączką. Próbując przekręcić się drugi bok poczuł nagle ostry przeszywający ból w klatce piersiowej który wydawał się nawarstwiać z każdą kolejną próbą oderwania pleców od desek wozu. Obok niego odwrócona plecami leżała spętana Ashria. Gnom zaciskając zęby ostatkiem sił zdołał zmienić pozycję podsuwając twarz w pobliże jej ucha.

- Jeżeli mnie choć krztę pojmujesz, to tera nadstaw słuchu i nadstaw bacznie. Jak dadzą ci okazję zabij ich, nie wahaj się. Kalkuluja co się tutaj wyprawia, zaraz kiedy im się zechce zarżną mnie a ciebie w to ubabrają. W Thurn w najgorszym przypadku czeka cię za to rozszarpanie przez psy. Jeżeli uda nam się wyjść z tego cało, dopilnuję żebyś została puszczona wolno a i sam jeszcze coś chętnie na drogę dorzuca. W tym mieście mogę wszystko, nawet z włodarza zrobić żebraka. Mam większe wpływy niż hrabia u którego służę. Nie pojmujesz kogo znam.

Kobieta leżała nieruchomo wydając się nie zwracać na gnoma najmniejszej uwagi.

- Kurwa mać! - ryknął, nie bacząc na zbliżającego się do wozu jeźdźca.

- Ach, miło mi słyszeć iż czcigodny zarządca dziś w promiennym nastroju. – zabrzmiał niski tubalny głos czerwonowłosego. – ubolewam, że jest zmuszony cierpieć liczne niewygody związane z podróżą, zapewniam jednak że nie potrwa to długo.

- Na plugawy wzwód Flaglamaliego przestań pieprzyć i gadaj pachołku,  co za chujwiesyn ważył się wam za mnie zapłacić! Niech mu ropienie na jajcach wyrosną!

- He, jeszcze nie skalkulował, a przecie gadają że magiczni to tęgawe łby. - odezwał się najemnik siedzący na koźle.

- Nie kto inny jak ten sam który wykopał nas na to pustkowie. Poniekąd nasz wspólny dobrodziej, pan na Thurn.  Znasz go przecie tak samo co on ciebie, dlatego wiedział jak wywabić cię z miasta. Wiedział że chciwość weźmie u takiego skórwysyńca górę nad trzeźwością i dalej pozostało już tylko zaszantażować twoich psów. W mieście trudno by było usunąć cię bez wzbudzania podejrzeń i gniewu twoich znajomków dworu Emhyra. Tutaj sprawa jest gładsza. Nie muszę chyba tłumaczyć czego ludzie z miasta się dowiedzą. Chmmmm Znany w całym cesarstwie ze swego bestialstwa i skurwysyństwa zarządca niewolników z Thurn ginie z ręki czarnucha, mściciela. Piękny motyw na balladę z morałem.

- jak Cię przegrzmocę po tej zarośniętej rudej gębie to będziesz miał swoją balladę z morałem – wybulgotał gnom i chcąc zakończyć zdanie rzęsistym splunięciem zasmarkał sobie brodę po całej rozciągłości.

- Oszczędzaj paszczękę chujwiesynu jeszcze będziesz mógł zapewnić mi rozrywek dzisiejszego dnia. A byłbym zapomniał, muszę naprzód przestrzec, gdybyś myślał o użyciu magii. Wiedz, że nic z tego. Do powrozu którym jesteś związany załączyłem woreczek kovirskiego dwimerytu. Chyba nie muszę wyjaśniać jakie ten metal ma oddziaływanie na zdolności magiczne.

- Dotarliśmy na miejsce! – dobiegł ich krzyk kogoś znajdującego się na czele kolumny wozów.

- Dobra, ej wy tam wyciągać ich.

Wysoki mężczyzna skinął brodą na czterech najemników siedzących na pobliskim wozie. Mężczyźni w kilka szybkich ruchów znaleźli się nad więźniami podnosząc ich za ręce i nogi. Po chwili gnom i kobieta leżeli zwijając się z bólu na twardym kamienistym podłożu, przerzuceni przez brzeg wozu niczym worek ziemniaków. Najemnicy zeskoczyli zaraz po nich przecinając więzy na ich łydkach i próbując postawić ich na równe nogi. Po kilku nieudanych próbach i przyjęciu bolesnej reprymendy w żebra i żołądek więźniowie stanęli w końcu wyprostowani jak dwa marmurowe posągi na cesarskim placu. Smeulgardowi przed oczami ukazał się płaski taras zakończony stromym urwiskiem do którego po obu brzegach prowadziły dwie skalne ściany. Doprowadzono go wraz z Ashrią kopniakami aż pod sam brzeg urwiska gdzie czekała na nich grupa najemników.

- Dobra chyżej ludziska odsunąć się od przepaści a tych dwoje dać bliżej, tak dobrze. – ponaglał swych towarzyszy wysoki mężczyzna ważąc w dłoni magiczną włócznię nalecą do łowczyni smoków. – Dobra czarcie pomioty. – skierował ostrze włóczni w kierunku więźniów. - jedno z was ma szansę na szybką śmierć drugie zaś na bolesny upadek ze stromego urwiska kilka metrów niżej, gdzie jeżeli nie zdąży wykrwawić się do cna stanie się egzotycznym przysmakiem dla krążących tam zwierzów. O tym kto jakiego końca dostąpi rozstrzygnie pojedynek...

- Zgoda, rozwiążta ręce a uduszę tę dziwkę gołymi rękami! - przerwał mężczyźnie gnom wylewając potok słów razem z falą śliny.

- Uwolnić ręce rozjuszonemu magowi to jak pocałować w usta chorego na czarną ospę. Nie martw się jednak, damy wam równe szanse. Obydwoje staniecie do pojedynku z rękami przywiązanymi do rzyci, bynajmniej nikt nie zabrania wam kąsać. – papierowo bladą twarz mężczyzny rozdarł paskudny uśmiech - Zasada prosta ten który zdoła zrzucić drugiego z urwiska wygrywa cios prosto w serce tym oto narzędziem. – zademonstrował włócznię - Dobra czas fechtunku ozorami dobiegł końca, czas na prawdziwą rozrywkę!

Ktoś z grupy mężczyzn kopną Ashrię w plecy. Kobieta próbując złapać równowagę instynktownie wykonała kilka kroków do przodu. Wtedy z przeciwnej strony natarł na nią gnom, uderzając z rozbiegu głową w jej żołądek. Kobieta poczuła jak grunt ucieka jej spod nóg upadając zdążyła jednak wystrzelić celnie jedną z umięśnionych nóg w brodę Smeulgarda. Najemnicy przyglądający się bójce mogliby przysiąść iż gnom po przyjęciu ciosu poszybował w powietrze na wysokość dwóch metrów po czym opadł na ziemię z trzaskiem niczym spadający meteoryt. Siłę uderzenia częściowo zamortyzowały złożone na plecach ręce ratując go przed permanentnym nokautem. Mężczyzna z włócznią nie dał mu jednak złapać oddechu kopiąc go z całej siły w nogę. Gnom na wpół osłupiały poderwał się z ziemi by za chwilę znowu upaść tym razem na stertę kanciastych kamieni.

- No dawaj dziwko, rzucaj się na mnie, no chodź. - wycedził ostatkiem sił przez zaciśnięte zęby.

Ashria ani myślała reagować na gniewne zaczepki Smeulgarda. Decyzję za nią podjął jednak jeden z najemników który chwytając za jej skórzany kaftan popchną ją wprost na leżącego na ziemi gnoma. Kobieta zwaliła się na ziemię uderzając głową o jego klatkę piersiową. Gnom wił się i miotał próbując dosięgnąć Ashrię zębami.

- Walcz głupia, gryź, rób coś, daj mi jeszcze moment żebym mógł… ach! – wycedził Timbeltome tak cicho jak tylko pozwalał mu na to jego skrzeczący głos.

- Na bogów natychmiast ich zabić!- wykrzyknął przerażony mężczyzna rzucając się na leżącą na ziemi parę z podniesioną włócznią.

Gnom zdążył jednak wyrwać oswobodzoną dłoń spod pleców kierując jedyny sprawny palec w kierunku napastników. Nagle cały taras rozbłysł oślepiającą jasnością powalając na kolana wszystkich stojących na nogach. Odzyskując wzrok wysoki najemnik zdołał dostrzec niewyraźną sylwetkę gnoma ze wróconą ku niemu prawą dłonią, nie czekając aż mag dokończy recytację zaklęcia cisną włócznią w jego kierunku. Broń zatrzymała się jednak na kilka kroków przed celem i jakby odbita od jakiejś niewidocznej sfery upadła u stóp leżącej na ziemi Ashri. Wtedy nastąpił kolejny błysk po którym część mężczyzn bez tchu zwaliło się na ziemię. Sponad ich zwłok w powietrze wbiła się ciemna chmura dymu. Kto był na siłach rzucił się do szalonej ucieczki. Wśród ratujących swe życie był także rudy mężczyzna. Biegnąc na oślep potknął się natychmiast o jeden z wystających z ziemi głazów i wykonując przedziwną figurę pojechał brodą po twardym podłożu.

- Oszczędzaj paszczękę chujwiesynu jeszcze będziesz mógł zapewnić mi rozrywek dzisiejszego dnia.. - usłyszał za sobą zimny głos zbliżającego się ku niemu Smeulgarda.             Nagle poczuł iż jego członki zaczyna odrywać się od ziemi, jakby siła grawitacji stopniowo przestawała oddziaływać na jego ciało. Przez zamglony wzrok widział stojącego przed nim gnoma. Lewa ręka karła, przypominała krwawą miazgę zwisając bezwładnie jak zaczepiony na haku kawałek mięsa, drugą zaś zwróconą w kierunku najemnika, nadal spowijały fragmenty poprutego powrozu.

- Niech mnie ogień wieczysty pochłonie jeżeli to nie ty ruda małpo miałeś zastąpić mnie na moja stanowisku po wykonanej robocie. – przemówił spokojnie Smeulgard

- Nie, rozkaz naszego wspólnego znajomego, jestem jedynie mieczem do wynajęcia. Nic ci za mój łep.

- Łżesz, ale nie szkodzi mamy cała popołudnie na szczerą rozmowa. Najpierw poswawolę z tobą jak z nieposłusznym czarnuchem.

Od strony porzuconych pojazdów wzbił się wysoki tuman kurzu. Ku tarasowi pędziła osiodłana klacz ciągnąc za sobą wystając ze strzemiona nogę prowadzącą do bezgłowego korpusu. Klacz minęła gnoma i z rozpędu skoczyła wprost w skalną przepaść. Za klaczą biegł jeden z ochroniarzy, jednak na widok makabrycznie wyglądającego gnoma padł na ziemię jak raniony strzałą i wczołgał się pod jeden z dzielących ich wozów.

- Co się tam kurwa dzieje?! - syknął na mężczyznę gnom.

- Smok papanie,  wewewielki czaczaczarny smok, zazara tu bebebedzie nana popopomoc, papanie! - wybełkotał człowiek.

- Szarańcza by go zeżarła a już zaczynałem się przednio bawić.

Machnął niedbale, wyciągniętą dłonią, rzucając zawieszonym w powietrzu rudowłosym najemnikiem o kamienną ścianę tarasu. W miejscu uderzenia pozostała odciśnięta czerwona plama.

Gnom nie tracąc czasu wsunął rękę pod skórzany pas opinający jego galaretowatą talię próbując namacać palcami przedmiot kształtem przypominający mały guziczek. Gdy natrafił na to czego szukał, szybkim ruchem oderwał przedmiot od koszuli i wznosząc go nad głowę przystąpił do wypowiadania zaklęcia teleportacyjnego.

- Nanad totobą papanie! – wykrzykną mężczyzna wystawiając głowę spod wozu.

Smeulgardem nagle zachwiała fala powietrza, po której nastąpił kolejny jeszcze silniejszy podmuch wiatru. Gnom rozdziawił gębę z przerażenia widząc iż po woli machając skrzydłami opada na niego ogromny złowrogi kształt. Próbował uciekać jednak kolejna fala wiatru rzuciła nim parę metrów w bok zwalając na niego kupę kamieni. W miejscu w którym jeszcze przed chwilą stał Timbeltolm siadała teraz wielotonowa poczwara. Olbrzymi smok o łusce lśniącej jak złoto i białych błyszczących ślepiach wpatrzonych nieruchomo w kierunku wyjścia z tarasu. Gnom poczuł nagle iż ziemia zaczyna po woli drżeć jakby uginała się pod stopami kroczącego tytana. Kolejnym drżeniom towarzyszył coraz głośniejszy dźwięk przypominając dudnienie bębna. Tych dźwięków nie wydawał jednak siedzący obok smok. Gnom próbował się podnieść aby móc rozeznać się w sytuacji jednak jedyne co zdołał oderwać od ziemi była jego własna głowa. Sparaliżowane strachem kończyny, dodatkowo osłabione nadmierną utratą krwi nie dawały sobie rady z ciężarem kamieni którymi przysypane było jego ciało. Zrozumiał iż po woli zaczyna tracić przytomność. Skrzydlaty gad poderwał się z ziemi i zupełnie ignorując bezbronną ofiarę, przeczłapał koło niej w wzdłuż skalnego korytarza. Biegnąc, bez trudu taranował po kolei wszystkie wozy jakie stały mu na drodze rozrzucając wszędzie dookoła ich fragmenty i tratując przywiązane do nich konie. Smeulgard przez zamglone oczy zdołał dostrzec jeszcze znikający w oddali ogon gada po czym przestał stawiać opór rozpływającej się po ciele fali zmęczenia. Ostatnim co usłyszał był przeraźliwy ryk smoka wprawiający cały skalny taras w drżenie.

 

***

 

Nie wiedział na jak długo stracił przytomność. Nie to jednak zaprzątało obecnie jego myśli. Ogarniało go przerażenie które zaczynało stopniowo brać górę nad zdrowym rozsądkiem. Od momentu odzyskania świadomości słyszał jak ziemia wokół niego dudni coraz głośniej z każdą kolejną sekundą. Przeczuwał, iż coś olbrzymiego niechybnie zbliżało się w jego kierunku. Odważył się delikatnie rozchylić powieki, jednak to co ukazało się przed jego oczami nie było bynajmniej smokiem, a czarnoskórą kobietą zmierzającą po woli w stronę urwiska. Grunt nie przestawał drżeć podrzucając gródki ziemi na jego kołnierzu coraz wyżej.

- Pomóż mi – wypalił ku niej rozedrganym głosem - nie zostawiaj mnie tak na zeżarcie tej gadzinie, nie możesz... ja, ja nie chciałem nigdy… - nagle zaniemówił niczym trafiony strzałą, widział teraz wyraźnie stan w jakim znajduje się kobieta. Z jej brody i rąk spływały strugi krwi, zaś ciało odsłaniało liczna rany i zadrapania sięgające w niektórych miejscach aż do kości. Jej jasne oczy wpatrzone przed siebie nadal nie wyrażały nawet cienia emocji czy bólu. Powłócząc nogami dotarła w końcu do skraju tarasu. Stanęła na moment w bezruchu wpatrując się w przepaść. Rozchyliła poziomo ramiona. Grunt nie przestawał drżeć.

- Dam, dam ci co zechcesz, wszystek mojego złota, co chcesz,  atłasy… zazaklinam  żaden czarnuch nie ucierpi z moja powodu – nie rezygnował gnom krzycząc przez łzy. – W chędożoną rzyć, nie zostawiaj mnie tak!

            Kobieta nie odwracając twarzy przemówiła do Smeulgarda głosem nadnaturalnie wyraźnym jak na dzielącą ich odległość. Ponury głos o niskim tembrze wprawił szczęki gnoma w jeszcze silniejsze drżenie.

- Powiedz mi teraz, ilu cesarskich dagonów warta jest dla ciebie jedna czarna kobieta?

Ashria zsunęła się w przepaść. Grunt nie przestawał drżeć.

 

Wyszukiwarka

Zainteresował Cię temat? Chcesz przeczytać więcej? Znajdź podobne artykuły dzięki naszej wyszukiwarce:

Komentarze

Brak komentarzy. Może będziesz pierwszy?

Napisz komentarz

Komentowanie tylko dla zalogowanych użytkowników.