Zareklamuj się na Strefie »
Nie masz jeszcze konta?
» Zarejestruj się
» Przypomnij hasło
Historia Apophisa

Historia Apophisa

Prolog

W królestwie Myrthany żył sobie pewien chłopiec, nazywał się on Apophis. Chłopiec ten pochodził z ubogiej rodziny rybaków, która mieszkała w jednym z ważniejszych miast w Myrthanie: Khorinis. Chłopiec ten jak na 15 latka wyglądał bardzo dojrzale. Miał on krótkie czarne włosy, ciemne oczy i bardzo dobrze rozbudowaną sylwetkę: był on chudy, lecz miał potężne mięśnie i widać było, że potrafi unieść najcięższy miecz. Jego rodzice byli przekonani, że syn tak jak oni zostanie rybakiem, bowiem była taka tradycja rodzinna. Jednak chłopiec nie lubił łowić ryb, zawsze on pragnął żeby zostać strażnikiem miejskim. Pewnego dnia powiedział o tym rodzicom i oni małego Apophisa wyśmiali, powiedzieli, że nie ma on predyspozycji żeby zostać strażnikiem, lecz on ich nie słuchał i potajemnie uczył się walczyć mieczem u byłego rycerza w armii starego Gidara. Przez 3 lata ćwiczył Apophis ćwiczył ze swoim mistrzem i był on jednym z najlepszych wojowników w mieście. W 18 urodziny postanowił on, że dołączy do straży miejskiej Khorinis, lecz coś się stało po drodze...

1 Rozdział – Wtrącenie do kolonii

Apophis szedł do koszar, aby zaciągnąć się do Straży Miejskiej jednak po drodze zobaczył jak jedna osoba kradnie handlarzowi na targowisku sakiewkę ze złotem. Młodzieniec pobiegł za nim próbując go zatrzymać myśląc, że zrobi tym czynem na szefowi strażników miejskich wrażenie. Złodziej wybiegł z miasta a Apophis za nim. Apophis biegł za nim aż do karczmy Orlana, wtedy złodziej wbiegł do karczmy myśląc, że ścigający nic mu nie zrobi. Jednak młody człowiek wbiegł za nim do Karczmy i zaczął okładać bandytę pięściami. Wtedy łotr wyciągnął miecz i zaatakował Apophisa. Na szczęście atakowany odskoczył i wyciągnął swój miecz, próbując zaatakować atakującego. Jednak ku zdziwieniu Apophisa złodziej z łatwością zablokował cios i zaatakował z lewej strony lekko raniąc bohatera. Młodzieniec zdenerwował się i zaczął walczyć najlepiej jak potrafi, dopiero wtedy było widać, kto jest lepszy. Zaatakował on z lewej raniąc przeciwnika i wyprowadził wtedy silny cios z prawej strony i przeciwnik padł na podłogę martwy. Zabrał on wtedy sakiewkę martwemu złodziejowi i ruszył w kierunku wyjścia. Wszyscy obecni w karczmie dziwnie patrzyli na Apophisa, nie przejął on się tym i przyspieszył kroku w kierunku wyjścia. Wtedy zobaczył stojącego w wejściu mężczyznę, który patrzył na złodzieja z rozpaczą. Spojrzał on nagle na Apophisa i powiedział:
- Ty... Ty morderco! Zabiłeś mojego brata! Dopilnuje żebyś trafił do aresztu! – Powiedział nieznajomy.
- Poczekaj! Wytłumaczę ci to wszystko jak to się stało. Otóż twój brat okradł kupca a ja zacząłem go gonić, wtedy wbiegł tu do karczmy i wywiązała się walka, w której zginął! – Odparł Apophis
- Nie chce o tym słyszeć! Mój brat nigdy by nie okradł człowieka a tym bardziej zaatakował! – Wykrzyczał brat martwego bandyty
- No i co mi zrobisz teraz? Dopilnujesz abym trafił do aresztu? – Zapytał
- Tak dopilnuje tego i tego żebyś trafił do kolonii!
- Do kolonii?! Nie błagam! – Prosił Apophis
- Na przeprosiny już trochę za późno!
Mówiąc to nieznajomy wybiegł i skierował się do miasta. Apophis powoli skierował się do miasta wiedząc, że jego marzenie w straży miejskiej już nigdy się nie spełni. Kiedy doszedł do miasta zatrzymał go Wulfgar szef straży i uderzył go końcem miecza w głowę, młodzieniec upadł nieprzytomny pod ciosem. Gdy się on obudził był już w areszcie, gdy już wstał podszedł do niego strażnik i powiedział:
- Za zabicie człowieka zgodnie z rozkazem króla Rhobara II trafisz do kolonii. Trafisz tam z najbliższą dostawą, czyli jutro.
Gdy strażnik skończył wyszedł on z aresztu zostawiając biednego Apophisa samego. Apophis wiedział, że nic go nie uratuje i dlatego poszedł on spać, bowiem wiedział, że będzie musiał być wypoczęty jak trafi do kolonii. Rano obudził go potężny kopniak w brzuch. Leżący z bólu skazaniec spojrzał do góry i zobaczył Wulfgara stojącego przed nim. Wulfgar popatrzał chwile na Młodzieńca i powiedział:
- Mam nadzieje, że jesteś wypoczęty, bo właśnie wyruszamy do kolonii.
Gdy skończył zakuł on Apophisa w kajdany i wyprowadził z aresztu przed koszary. Apophis spojrzał i zobaczył on z 30 zakutych w kajdany ludzi. Wulfgar podpiął go do reszty i ruszyli w kierunku przełęczy. Po 2 godzinach byli już oni na miejscu zrzutu i zaczęto zrzucać pierwszych skazańców do kolonii. Gdy nadszedł moment Apophisa,Wulfgar powiedział:
- Postaraj się przeżyć!
- Dziękuje. – Odparł Apophis
- Nie dziękuj tylko skacz!
Mówiąc to 2 strażników popchnęło nieszczęśnika w przepaść i przeszedł on przez barierę otaczającą kolonie. Wiedział on, że zaczyna się jego walka o przetrwanie.

2 Rozdział – Początki nowego życia w kolonii

Gdy przeszedł przez barierę zobaczył małe jeziorko a przed nim 4 ludzi. 2 Z nich było w czerwonych zbrojach a pozostała 2 była bez żadnej zbroi tylko w obdartych i brudnych szmatach, widać było, że trafili dopiero do Górniczej Doliny. Spojrzał się w dół i zobaczył, że zaraz wpadnie do jeziora. Minęły 2 sekundy i wpadł do wody, szybko z niej wypłynął, bowiem był świetnym pływakiem. Gdy wyszedł na brzeg jedna osoba w czerwonej zbroi podała mu rękę pomagając wstać. Gdy już Apophis wstał i usłyszał od tej osoby:
- Cześć. Jestem Bullit a to Bloodwyn. Chcemy ci powiedzieć witamy w kolonii- powiedział
Gdy Bullit to powiedział Apophis dostał pięścią w twarz i wylądował na ziemi nieprzytomny. Leżał tak na ziemi z 10 minut, gdy nagle usłyszał, że ktoś go budzi. Gdy otworzył oczy i wstał zobaczył 2 osoby. Widział on je wcześniej jak zlatywał do kolonii, byli to ci skazańcy, którzy stali z Bullitem i Bloodwynem. Powiedział Apohis do nich:
- Witam, jestem Apophis. Kim jesteście?- Zapytał
- Witaj, ja jestem Lester a to mój kolega z przed kolonii Talas. – Powiedział
- Za co trafiliście do kolonii górniczej?
- My trafiliśmy za kradzież złota w domu gubernatora. A ty, za co trafiłeś?
- Gubernatora?! Wow nieźli jesteście. Ja trafiłem za zabicie człowieka. Tylko, że ja zabiłem go w samoobronie, ale niestety brat zabitego pierwszy dobiegł do straży. – Powiedział, Apophis smucąc się.
- Nie smuć się, mogło się to zdarzyć każdemu. Najpierw chcielibyśmy się ciebie zapytać czy wiesz coś o życiu w Kolonii? Bardzo by się to przydało – powiedział na razie cicho siedzący Talas.
- Wiem tylko tyle, że w Górniczej Dolinie są 3 obozy: Stary Obóz, Nowy Obóz i Obóz na bagnie. Wiem tylko, że Stary Obóz handluje z królem. Król daje jedzenie i wszystko, czego zapragną przywódcy Starego Obozu a oni dają królowi dostawę rudy.
- Jak na początek to nieźle, ale trzeba się dowiedzieć, co te wszystkie obozy proponują. Pójdziesz Apophisie ze mną i Talasem? W trójkę będzie nam łatwiej przeżyć. – Zaproponował Lester.
- Dobra pójdę z wami. Trzeba kogoś na początek zapytać o drogę do najbliższego obozu. – Powiedział Apophis
- Zgadzam się. – Powiedzieli Lester i Talas.
- A więc idziemy tą drogą.
Mówiąc to ruszyli jedyną drogą, która prowadziła do miejsca wymiany. Ruszyli oni tą drogą, szli oni tak pięć minut aż zobaczyli bramę, na której było dwóch stojących strażników w czerwonych zbrojach. Wspięli się po drabinie i powiedział jeden ze strażników:
- Stój, kto idzie!? – Powiedział
- Jestem, Apophis, to są Lester i Talas. A ty, kim jesteś?
- Jestem Freg jeden ze strażników Starego Obozu. Dopiero, co tu trafiliście, co?
- No tak masz racje i chcieliśmy się ciebie zapytać czy mógłbyś nam coś powiedzieć o obozach w kolonii? – Zapytał Lester
- Nie mam czasu kończy się zaraz moja zmiana. O widzisz idzie mój zmiennik- Mówiąc to wskazał w oddali pojawiającego się człowieka
- No trudno musimy iść do kogoś innego – powiedział Apophis
- Czekajcie idźcie cały czas tą drogą a dojdziecie do Starego Obozu. Do strażników przy bramie powiedzcie, że przysłał was Freg. Jak wejdziecie to pogadajcie, z Diego, on wam opowie o obozach i o życiu w kolonii. – Powiedział
- Dziękujemy – powiedział Lester
Przyjaciele zeszli po drabince i ruszyli w kierunku obozu. Szli oni w dół ścieżki i zobaczyli w kopalni dwa stare miecze i jeden kilof. Wzięli przyjaciele tę broń i ruszyli dalej. Po drodze zobaczyli dwa ścierwojady jedzące trawę, postanowili oni, że je zabiją i wezmą z nich mięso. Tak, więc podeszli oni do bestii i wyciągnęli miecze, jednak w tym momencie ścierwojady obróciły się i zaatakowały najbliższego im osobnika, czyli Talasa. Talas pod ciężarem upadł, ale Lester i Apophis szybko podeszli i jednym cięciem obaj strącili głowy ścierwojadom. Lester pomógł leżącemu wstać i zapytał się go:
- Nic ci nie jest? Poważnie to wyglądało. –Zapytał Lester
- Nie wszystko w porządku. Auu... Chyba jednak nie, jeden z nich mocno mnie dziabnął.
- Pokaż może mogę coś zrobić. – Powiedział Lester. Uuu kiepsko to wygląda. Apophisie poszukaj jakiejś rośliny leczniczej.
- Już idę. – Powiedział
- A tak przy okazji powiedz mi czy musiałeś tamtego strażnika zabić? Gdybyś go nie zabił nie bylibyśmy w kolonii.- Zapytał Lester Talasa
- No niestety musiałem. Gdym go nie zabił, to wziąłby on mojego starego ojca do aresztu. – Odparł Talas
- No tak, zapomniałem o tym. Ale masz szczęście, że ja wtedy się pojawiłem. Gdyby nie ja to ten obywatel, który cię widział uciekłby.
- Masz racje dzięki. Ale to i tak na nic, bo ktoś jeszcze musiał nas widzieć. I obiecuje, że tamtą osobę, która nas widziała, zabiją ją. OBIECUJE! – Wykrzyczał
- Możesz sobie obiecywać, ale my stąd nigdy nie uciekniemy. O patrz idzie Apophis, i coś niesie.
- Już jestem. Znalazłem 7 butelek napoju uzdrawiającego. Masz Talasie, to ci pomoże. – Powiedział zasapany Apophis.
- Dzięki, aa od razu lepiej – powiedział po wypiciu.
- Dobra możemy iść dalej? – Zapytał Lester
- Możemy. W drogę. Już niedaleko do obozu. Widać już go tam w oddali – powiedział Apophis.
Przyjaciele wrócili na ścieżkę i ruszyli dalej. Po drodze do obozu nie mieli żadnych kłopotów, zabili tylko kilka ścierwojadów i małe stadko kretoszczurów. Zobaczyli most i przy nim dwóch strażników, przeszli przez ten most i ruszyli prosto w kierunku bramy. Przy bramie zatrzymał ich strażnik.
- Stójcie wy tu nie wejdziecie! Mam takie rozkazy. Chyba, że macie ważny powód. – Powiedział strażnik pilnujący bramy.
- Przysłał nas Freg, mamy pogadać w obozie z Diego. Wiesz gdzie go znajdziemy? – Zapytał Apophis.
- W tym wypadku mogę was wpuścić. A Diego znajdziecie przy bramie do zamku.
- Dziękujemy. – Powiedział Apophis
Strażnik w tym momencie odstąpił im drogi i przyjaciele weszli do obozu. Gdy byli już w obozie zobaczyli naprawdę niesamowity widok. W środku obozu był zamek a wokół niego było mnóstwo chatek i ludzi. Podeszli pod bramę zamku i zapytali jednego człowieka:
- Cześć, nie wiesz gdzie znajdziemy Diego? – Zapytał Apophis
- Wiem, a czego od niego chcecie? – Zapytał nieznajomy.
- Potrzebujemy informacji o obozach znajdujących się w kolonii – Powiedział Lester
- W takim razie pozwólcie, że się przedstawię. Nazywam się Diego i to ja zajmuje się nowoprzybyłymi. A więc chcecie informacji o obozach? Dobrze, opowiem wam. Najpierw Stary Obóz, jest to najstarszy i największy obóz w całej kolonii, tylko w tym obozie będziecie mieć spokój, bowiem porządku pilnują tu strażnicy. Następny jest Nowy Obóz, w tamtym obozie nie jest bezpiecznie i oni cały czas chcą odejść z tej kolonii, dlatego są tam Magowie Wody i oni wiedzą jak rozwalić tą przeklętą barierę, ale ja w to i tak nie wierze. No i ostatni, Obóz na Bagnie, jest to całkiem nowy obóz i obecnie przyjmują wszystkich nie trzeba nic robić, po prostu idziesz i jesteś już członkiem, a w tamtym obozie ludzie czczą jakieś bóstwo, które ponoć ma im pomóc w wyjściu z tego miejsca. Tak, więc widzicie, że jednym rozważnym wyborem jest stary obóz.
- To zobaczymy, dziękujemy już tobie. – Powiedział Apophis odchodząc trochę o Diega. I co wy o tym myślicie?
- Cóż, ciężko powiedzieć. Ja osobiście nie wiem gdzie chce być. Ale jedno jest pewne nie będę w starym obozie. – Powiedział Talas
- Tak to zostaje Nowy Obóz i Obóz na Bagnie. Ja chyba dołączę do Obozu na Bagnie, bo przyjmują tam teraz wszystkich. Nic nie będziemy robić żeby się tam dostać. – Powiedział Lester
- Tak masz racje ja też tam idę – Powiedział Talas. A ty Apophisie? Idziesz z nami?
- Nie wiem nie znam w kolonii nikogo, więc, chyba idę z wami.
- Dobra, więc trzeba kupić jakąś mapę, gdzie będzie położenie obozów. – Odparł, Lester
- Dobra idziemy do tamtego domku- Powiedział wskazując na jeden domek.
- A skąd wiesz, że to tamten? – Zapytał Talas
- Proste spójrz na znak na domku „ Kartograf”
- A tak rzeczywiście. Chodź idziemy.
Przyjaciele poszli do kartografa kupić mapę. Weszli do sklepu i kupili mapę kolonii poprzez wymianę 3 butelek napoju uzdrawiającego na mapę. Spojrzeli przyjaciele na mapę i ruszyli w kierunku bagien. Po drodze na bagna przyjaciele nie mieli żadnych kłopotów, natrafili oni tylko na kilka wilków. Gdy zaczęli widzieć bagna, przyspieszyli kroku. Nagle wyłonił się dość mały obóz. Podeszli oni pod bramę i powiedzieli do strażnika:
- Gdzie można tutaj dołączyć? – Zapytał Lester
- U mnie można dołączączyć do obozu. – Powiedział
- Aha, tak, więc chcemy do was dołączyć. – Powiedzieli wszyscy
- Więc witajcie. Macie tu zbroje i po 500 bryłek rudy żebyście mogli, czym płacić. Witajcie nowicjusze.
Tak, więc przyjaciele dołączyli do obozu, ale nie wiedzieli jak poważny błąd popełnili...

3 rozdział – Kompania Braci

Był to normalny dzień z wyjątkiem tego, że wczoraj został przyjęty do obozu i bardzo się z tego powodu cieszył. W obozie trwały ciężkie prace, ponieważ jest to nowy obóz i trzeba było go jeszcze rozbudować. Apophis postanowił pochodzić po obozie sam, iż nie było dzisiaj w obozie Lestera i Talasa, którzy poszli razem z Baal Namibem jednym z najbardziej wpływowych ludzi z obozu do Nowego Obozu coś załatwić. Bohater chodził po obozie i nagle zobaczył małą arenę gdzie jakiś człowiek trenował strażników takich jak przy bramie. Apophis podszedł do tej osoby i powiedział:
- Witaj jestem w tym obozie od niedawna. Możesz mi powiedzieć, kim jesteś? – Zapytał
- Jestem Cor Angar, ćwiczę strażników świątynnych. A ja jestem ich przywódcą. Ty jesteś Apophis prawda?
- Tak to prawda, skąd mnie znasz?
- Jestem tu drugą najważniejszą osobą w tym obozie. Tutaj się nic nie stanie bez mojej wiedzy. – Powiedział Cor Angar
- Rozumiem. Mam pytanie czy możesz mnie poćwiczyć trochę? Jestem już doświadczony w posługiwaniu się bronią.
- Przykro mi nie mogę cię ćwiczyć, mój kodeks mi tego zabrania, ale może kiedyś, jeśli zostaniesz jednym z moich strażników.
- Cóż szkoda. A jak można nim zostać? – Zapytał Apophis
- No strażnikiem świątynnym zostaniesz wtedy, gdy postanowię cię do n ich przyjąć. A ja nie przyjmuje pierwszego lepszego, przyjmuje tylko tych, którzy oddali obozowi nieocenione usługi. Ale możesz coś zrobić, pójdziesz do Gor Na Haka i poprosisz, aby on cię sprawdził i powiedz mu, że przysłał cię Cor Angar. On będzie wiedział, co musi zrobić, a znajdziesz go na placu świątynnym.
- Dobrze już idę. – Powiedział Apophis
I tak Apophis udał się na plac świątyni, po drodze widział kuźnie i wiele innych budynków. Gdy doszedł na plac zobaczył sporo ludzi, lecz widział tylko jednego strażnika świątynnego. Podszedł do niego i się zapytał:
- Czy ty jesteś Gor Na Hak? – Zapytał się Apophis
- Tak to ja a kim ty jesteś?
- Nazywam się Apophis i wczoraj dołączyłem do obozu. A do ciebie przysłał mnie Cor Angar, powiedział żebyś mnie sprawdził i że będziesz wiedział, o co chodzi.
- Tak wiem, o co chodzi – westchnął. Posłuchaj mnie uważnie! Pójdziesz do starej cytadeli i się tam rozejrzysz, widziano tam spore oddziały, orków. Pójdziesz tam na zwiad i się rozejrzysz, zobaczysz ile ich jest i wrócisz, a jeśli ci się uda to uszczuplisz ich siły.
- ORKóW?! Tych orków?! No to dobra, nie mam wyboru. A gdzie jest ta Stara Cytadela?
- Spójrz na północ, widzisz tam takie ruiny? To jest stara cytadela.
- Dzięki, jutro z samego rana ruszę w drogę.
- Dobrze, jak wrócisz od razu idź do Cor Angara. Ja musze iść do Starej Kopalni zapolować na pełzacze.
Po czym, Gor Na Hak odszedł, a Apophis myślał sobie czy wróci z tej wyprawy. Ruszył do kupca od razu i kupił sobie ciężką szatę nowicjusza i lepszą broń. Zobaczył, że jest już późno i postanowił pójść do łóżka. Młodzieniec obudził się z przerażeniem w oczach, miał nadzieje, że wróci z tej wyprawy, lecz miał pewne przeczucie, że coś się w Starej Cytadeli stanie. Po godzinie przygotowań ruszył do starej cytadeli, nie znał drogi, lecz coś Apophisowi mówiło, że musi on pójść drogą do kamiennej fortecy. I nie mylił się jak przeszedł przez wąską ścieżkę zobaczył most i za nim ruiny cytadeli. Przeszedł on ostrożnie przez most i zbliżył się do murów. Gdy tam się zbliżył słyszał jakiś dziwny język, najprawdopodobniej orkowy, słuchał tak chwile i postanowił tam zajrzeć, gdy nagle ktoś go uderzył w głowę i upadł nieprzytomny. Po kilku minutach obudził się i jak otworzył oczy zobaczył mnóstwo orków ze sto, część mu się przyglądała a reszta ćwiczyła jakby przygotowała się do bitwy. Nagle jeden ork podszedł do związanego Apophisa i powiedział:
- Ja być Hezz-Tak przywódca tych odziały. A ty, kim być? – Powiedział
- Jestem Apophis, członek obozu na bagnie.
- Ja znać ten obóz, to obóz, w którym ludzie czcić Krushak. Ja chce wiedzieć od ciebie, co ty tu robić – Zapytał dziwnym drżącym głosem.
- Nie dowiesz się tego, nigdy ci tego nie powiem! – Wykrzyczał więzień
- Ty powiedzieć jak ci ja odetnąć tobie ręka.
- CO?! NIE TYLKO NIE RęKE!
- Więc ty mówić co ja chce wiedzieć!
- Nie dowiesz się już wole zginąć! – Apophis to wykrzyczał i sam nie mógł uwierzyć co mówi.
- Jak ty chcieć! – Po czym Hozz-Tak podniósł swój ciężki topór i chciał już odciąć Apophisowi głowe.
Aż tu nagle słychać było świst strzały, która wbiła się w brzuch Hozz-Taka. Nie widać było zabójcy, lecz orkowie zaczęli się rozglądać i szukać zabójcy. Nagle zza muru wyskoczyło z tuzin ludzi odzianych w dziwne czarne zbroje i uzbrojonych w ciężkie dwuręczne miecze i długie łuki. Orkowie od razu rzucili się do ataku lecz nie mieli szans z nieznajomymi. Orkowie padali jeden po drugim nawet trzech orków nie dawało sobie rady z jednym wojownikiem. Po ciężkich 2 godzinach wszyscy orkowie zginęli i nikt nie wiedział co oni tu robili, z nieznajomych poległ tylko jeden wojownik. Grupa tych ludzi zaczęła ze sobą rozmawiać i nagle ich wzrok utkwił w związanym Apophisie. Jeden z grupy wyszedł i podszedł do bohatera, wyciągnął on sztylet i przeciął więzy. Apophis wstał bojąc się co oni z nim zrobią. Nagle jeden z nich powiedział:
- Nic ci nie jest? Myśleliśmy, że coś ci się stało. Kim jesteś? – Zapytał nieznajomy
- Nazywam się Apophis i nic mi nie jest. A wy kim jesteście?
- Nazywam się Ceasar i jestem przywódcą tych mężnych ludzi.
- A kim jesteście? – Zapytał śmiało Apophis
- Jesteśmy Kompanią Braci, bronimy kolonii przed zagrożeniami aby nie upadła. A oto moi kompani: Xingu były przywódca buntu na kontynencie, MadMack największy złodziej królestwa mój zastępca, Achilles najlepszy łucznik królestwa, Najemnik Lee jeden z lepszych zabójców, Mace Windu najlepszy pisarz królestwa i świetny łucznik, Vetinari były paladyn, Aslan świetnie posługuje się toporem, Pawlus szybki i dobry zwiadowca, Volvagia były strażnik miejski, i Jurekpl świetnie wyciąga informacje, no i oczywiście ja Ceasar założyciel tej kompanii, były generał armii Króla. Ale jedno nas łączy wszystkich, trafiliśmy wszyscy do koloni za drobne błędy ale zawsze robiliśmy wszystko dal dobra królestwa, nawet Xingu i Najemnik Lee i MadMack.
- Rzeczywiście jesteście dobrzy, może wiecie co orkowie chcieli zrobić?
- Tak wiemy, chcieli podbić Górniczą Dolinę, ale to byli tylko przednie oddziały, jeszcze tam gdzieś jest główna armia.
- Dobrze, dziękuje wam za pomoc ale musze iść.
- ?egnaj i jeszcze coś: jeszcze się spotkamy.
- ?egnajcie.
Po czym Kompania Braci ruszyła w kierunku Górskiej Fortecy. Apophis także ruszył do obozu śniącego, po drodze cały czas myślał o tym co go spotkało. Po kilku godzinach trafił w końcu do obozu, pobiegł od razu do Cor Angara i opowiedział mu wszystko. W nagrodę Apophis został strażnikiem świątynnym a jego zadaniem było strzec Cor Kaloma jednego z przywódców obozu. Przez kilka dni myślał, że to jego przygoda życia ale nie wiedział jak bardzo się myli bo jego główna podróż dopiero się zaczęła...

4 rozdział – Świątynia Śniącego

Wieść o nowym skazańcu rozeszła się szybko po całej kolonii, nikt nie wiedział, kim on jest, nikt nie znał jego imienia. Pewnego dnia jak Apophis wracał ze starej kopalni zobaczył człowieka, którego nie znał i to go zdziwiło, bo on znał większość ludzi z każdego obozu. Postanowił, że się go zapyta, kim jest i skąd pochodzi.
- Witaj jestem Apophis, kim jesteś? – Zapytał
- Jestem tu nowy, tydzień temu tu trafiłem
- Dobrze, skąd pochodzisz?
- Ja pochodzę z kontynentu z Varrantu. A ty skąd jesteś?
- Jestem z Khorinis, jest to tutaj na tej wyspie, ale poza barierą.
- Jak masz na imię – Zapytał z niecierpliwością
- Przykro mi, ale musze iść dalej. ?egnam.
Apophis także poszedł w swoją stronę, ostatni raz tylko się obrócił i spojrzał na niego. Dziwnie się Apophis jak patrzył mu prosto w oczy, czuł jak jakaś wielka siła go przenika. Apophis zdziwiony tym krótkim spotkaniem przyspieszył krokiem w kierunku obozu. Po 4 godzinach był już w obozie. Postanowił, że opowie Lesterowi całą historie z tym nowym skazańcem. Podszedł on do Lestera i opowiedział mu całą historie, a Lester powiedział na to:
- Zaraz ten nowy? Ja przed chwilą posłałem go do Y`Beriona, bo sam mistrz mnie oto prosił.
- Y`Berion sam cię oto prosił? Bardzo dziwne.
- Tak wiem o tym. O patrz idzie ten nowy. – Powiedział Lester patrząc na przechodzącego nieznajomego
- Wiesz, co chciał od niego mistrz?
- Nie mam pojęcia i to mnie właśnie niepokoi.
- Jest już późno a ja musze iść, do zobaczenia.
Po czym Apophis poszedł do swojego domku przespać się. Następnego dnia jak Apophis wstał, usłyszał głośne rozmowy, co było rzadkością w obozie. Zobaczył stojącego Talasa, podszedł do niego i się zapytał:
- Witaj Talasie, co się stało? – Zapytał zdziwiony
- Nie wiesz, co się stało? Ten nowy przyniósł bardzo potrzebną księgę, kamień ogniskujący i jaja pełzaczy pokonując przy tym królową.
- Nieźle, dobry on jest. A gdzie on jest teraz?
- Nie wiem, ale będzie dzisiaj wieczorem na Wielkim Przebudzeniu Śniącego.
- A więc to już dzisiaj? Już niedługo będziemy wolni. Dobrze muszę iść przygotować się na Przebudzenie. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Po tych słowach Apophis i Talas rozeszli się w swoje strony. Apophis w drodze do swojego domku myślał o tym nieznajomym. Gdy dotarł do domu położył się na łóżku i zasnął żeby być wypoczętym na uroczystości. Po kilku godzinach obudził się i ruszył w kierunku dziedzińca. Gdy dotarł na miejsce zobaczył wielki tłum, nic nie widział, co się dzieje z przodu, ale słyszał, Y`Beriona, ale nie mógł zrozumieć, co on mówi. Po kilku minutach zobaczył jak mistrz podnosi jakiś artefakt, wtedy zobaczył niebieskie światło wyłaniające się z niego, oślepiło ono go i wtedy usłyszał w swojej głowie jakiś głos, ktoś mówił rozumiał tylko jedno słowo, powtarzało się ono cały czas: KRUSHAK. Nie wiedział, co to znaczy, ale to nie było ważne, bo znowu widział. Wtedy zobaczył upadającego Y`Beriona i w tym momencie znowu usłyszał głos, ale mówił on po ludzku: On już nie żyje, ale ja ciebie wybrałem będziesz mój! Przyjdziesz do mnie razem z kilkoma innymi i mnie przebudzicie. Apophisa zamurowało, myślał czy to był śniący? A może ktoś inny? Tego nie wiedział, ale miał przeczucie, że niedługo się dowie. Po ty wydarzeniu poszedł do siebie myśląc cały czas o tym, co jemu się wydarzyło. Następnego ranka Apophis wyszedł z domu i poszedł na trening dla Strażników Świątynnych, gdy doszedł na plac, na którym miał się odbyć trening zobaczył smutnych strażników i Cor Angara z wyraźną miną smutku i bólu. Podszedł Apophis do mistrza strażników i zapytał:
- Przepraszam mistrzu, co się stało, że jesteś smutny?
- Y`Berion… Y`Berion nie żyje… co się teraz stanie z obozem?
- Co?! Y`Berion nie żyje?! To złe wieści, a co na to Cor Kalom?
- On jest pogrążony ostatnimi słowami Mistrza zastanawia się, co teraz. A wiesz, co mistrz powiedział przed śmiercią? – Apophis zaprzeczył na pytanie mistrza, a Cor Angar powiedział- Powiedział on: Śniący nie jest tym, za kogo go uważaliśmy, pod rzadny, pozorem nie wolno go nam przebudzać.
- Ciekawe słowa, ale co one mogą znaczyć?
- Nie wiem, ale wiem jedno Cor Kalom coś planuje, obawiam się, że może on chcieć odejść razem z kilkoma innymi. Przepraszam, ale z związku z żałobą muszę odwołać dzisiejszy trening odbędzie się on jutro. A teraz odejdź, muszę pomyśleć.
Apophis odszedł i poszedł prosto do Kaloma, ponieważ słowa Angara zgadzały się ze słowami w jego głowie. Gdy doszedł do chaty Kaloma zobaczył wokół tłum ludzi, którzy szykowali się na dłuższą wyprawę. Podszedł do jednego i się zapytał gdzie się wybierają i dostał odpowiedzi od kilku ludzi, że Cor Kalom dowiedział się gdzie jest Śniący i tam się wybierają. Apophis zastanawiał się czy iść z nimi, zastanawiał się tak pięć minut, aż postanowił pójść razem z nimi. Szybko poszedł do siebie przygotować się do drogi, zajęło mu to dziesięć minut. Wrócił prędko do Kaloma i zobaczył jak właśnie odchodzą. Szybko pobiegł za nimi dołączając do grupy. Nie wiedział on gdzie idą i ile będą iść, ale myślał, że to odmieni jego życie. Po drodze natrafiali na grupy różnych zwierząt, musieli zabić kilka cieniostworów i kilka Ścierwojadów zanim Apophis zauważył, że mijają Stary Obóz. Podeszli szybko do bramy prowadzącej na tereny orków, której pilnowało dwóch strażników. Prowadzący grupę Cor Kalom podszedł do strażników i coś mówił, ale z tej odległości nie było słyszeć, co mówi, po krótkim czasie strażnicy ustąpili drogi i byli członkowie Obozu na Bagnie przeszli przez bramę. Za bramą widzieli grupy Orków, którzy o dziwo ich nie atakowali. Zastanawiało to Apophisa, myślał tak z pięć minut i nawet nie widział gdzie jest. Gdy wreszcie rozejrzał się to normalnie się zdziwił i zaniepokoił, bowiem był… w… Orkowej Wiosce. Apophis nigdy nie pomyślałby, że Orkowie zakładają wioski. Było tutaj mnóstwo orków, kilka chatek, które były szarego koloru. Szli dalej i zobaczył Orków, którzy grają na bębnach, a kilku innych tańczyło. Właśnie teraz Apophis przekonał się, że Orkowie mają rozwiniętą kulturę. Po wiosce chodzili już z dziesięć minut, wreszcie grupa zatrzymała się przed wielką bramą. Cor Kalom coś wypowiedział i brama się otworzyła. Schodzili po schodach aż zobaczył wielką bramę, która zdawała się bramą do jakiejś Świątyni. Przeszli przez nią i zobaczył jak stała tam jakaś postać, lecz nie widział, jaka. Gdy podeszli bliżej, zobaczył orkowego szamana, nie wyglądał on jednak jak inni, Apophis się tak zastanawiał gdy w tym momencie ów Ork ruszył rękami i teleportowali się wszyscy w jakieś miejsce. Apophis się rozglądał i to co zobaczył zupełnie go zatkało, bowiem zobaczył wielką bestie. W tym momencie znów się odezwał głos w jego głowie: JAM JEST ŚNI?CY! ZBUD?CIE MNIE!. Teraz Apophis wiedział gdzie jest był w Świątyni Śniącego. Nagle czuł jak coś go przepełnia, w tym momencie oczy Apophisa z zielonych zrobiły się czerwone, a Apophis nie panował nad sobą. Wiedział on, że Śniący go kontroluje, myślał on, że ten demon zostanie uwolniony a on będzie jego sługą. Jednak nie wiedział on, że właśnie Bezimienny, bowiem tak go nazywano, wszedł do Wioski Orków…

Wyszukiwarka

Zainteresował Cię temat? Chcesz przeczytać więcej? Znajdź podobne artykuły dzięki naszej wyszukiwarce:

Komentarze

Brak komentarzy. Może będziesz pierwszy?

Napisz komentarz

Komentowanie tylko dla zalogowanych użytkowników.