Zareklamuj się na Strefie »
Nie masz jeszcze konta?
» Zarejestruj się
» Przypomnij hasło
Mnich

Mnich

Data opublikowania: 05.04.2010, 15:55
Ostatnia edycja: 12.04.2012, 09:17

Z zapisków Abd al-Hazira
 

Ostatnie tygodnie jesieni mijały w Ivgorod, choć w powietrzu dało się już odczuć pierwsze podmuchy zimy. Z zapadnięciem zmroku, gdy tylko słońce znikło za horyzontem, z wdzięcznością znalazłem schronienie w tawernie. Wchodząc do niej, zauważyłem pewne panujące tam napięcie. Pomimo później godziny nie była zatłoczona, jedynie rozproszone pomniejsze grupki siedziały skulone wokół stolików w kątach. Na ławkach pośrodku nie siedział nikt, poza jednym człowiekiem.

Mężczyzna zdawał się nie czuć zimna. Ubrany był jak żebrak, mając na sobie jedynie pomarańczową tkaninę, przepasaną wokół ciała tak, że połowa jego piersi była odkryta. Na grubej szyi wisiały wielkie drewniane korale. Poza gęstą, dziką brodą, jego ciało było pozbawione owłosienia. Nagle go rozpoznałem: ponad czołem wytatuowano mu dwie czerwone kropki, jedna większa od drugiej. Każdy dobrze poinformowany znawca ludzi i kultur tego świata dobrze wiedział, że ten człowiek to jeden z mnichów z Ivgorodu, tajemniczej i stroniącej od ludzi grupie świętych wojowników kraju.

Słyszałem niezliczoną liczbę fantastycznych opowieści o mnichach, historii, które z pewnością były na wiele sposobów upiększane. Skóra mnicha, według tych źródeł, była twarda niczym żelazo, nie do przebicia przez ostrze żadnego miecza, ani przez grot strzały, a ich pięści potrafiły niszczyć kamień z łatwością podobną do tej, z jaką ty lub ja łamiemy gałązkę. Mimo że skromny mężczyzna przede mną zdawał się być oddalony tysiące mil od moich wyobrażeń (z informacji zasłyszanych i wyczytanych), ostrożnie postąpiłem do przodu i usiadłem na ławie naprzeciwko, pełen ochoty, by mu się przyjrzeć.

„Ah… w końcu dusza tak odważna, by siąść przy mnie. Nie wahaj się, przyjacielu.”

Postawiono przede mną posiłek, jednak nie odczuwałem głodu, zamiast tego skupiłem się na chłonięciu szczegółów z życia mnicha. Opowiedział mi o swojej wierze w istnienie tysiąca jeden bogów, bogów, których, według jego przekonań, można znaleźć wszędzie:  w ogniu w palenisku, w wodzie w rzece i  w powietrzu, którym oddychamy. Pewnie jest tego dość dużo jak na historię. Jednak każdy rozsądny człowiek na pewno, tak jak i ja, zadrwi z takiego poglądu na świat, traktując go niczym niewiele więcej niż przesąd. Kontynuował, opisując intensywny trening, psychiczny jak i fizyczny, jako niekończące się zadanie, by wyostrzyć swój umysł i ukształtować swe ciało w instrument bożej sprawiedliwości. Choć doprawdy zastanawiam się, w jakim celu jego tysiąc bogów miałoby potrzebować śmiertelnego człowieka do wypełniania swej woli. Kiedy spytałem go, dlaczego nie nosi żadnego miecza, ani właściwie żadnej broni, odpowiedział prosto: „Moje ciało jest mą bronią.” Potem podniósł dłoń i dotknął czoła, dodając: „Podobnie jak mój umysł.”

Niespodziewanie, miałem być świadkiem pokazu jego mistrzostwa.

Grupa mężczyzn podeszła do naszego stolika, strącając moją księgę na podłogę i szturchnięciami usuwając mnie z drogi. Zbliżając się wyjmowali jednocześnie noże i inne bronie.  Byli skupieni na samotnej postaci mnicha siedzącego naprzeciw mnie. Prędko schowałem się pod stołem, czując instynktownie, co miało się zaraz wydarzyć. Patrzyłem, jak zaatakowali na jakiś niewidzialny sygnał.

Bez podnoszenia się z miejsca, mnich odparł nagłe cięcie pierwszego mężczyzny, chwytając jego nadgarstek i przerzucając nim przez ramię, rzucając nim w stół, w który uderzył z głośnym hukiem. Atakujący zatrzymali się momentalnie, zszokowani nagłością ataku mnicha. Gdy tak trwali, mnich powstał.

Wtedy zapanował chaos.


„Z każdym jego uderzeniem dobiegał mnie dźwięk pękających kości, wraz z czymś, w co nie mogłem do końca uwierzyć: mnich śmiał się, walcząc. Odsyłał swych rywali, jednego za drugim, póki na placu nie pozostał ostatni.”



Mnich był płynną masą niepowstrzymanej energii, każdy atak odpierał bez sekundy zawahania. Walczył rękoma i nogami w sposób, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Swoimi czasy zdarzało mi się oglądać pijackie awantury w barach, jednak to było zupełnie co innego. Z każdym jego uderzeniem dobiegał mnie dźwięk pękających kości, wraz z czymś, w co nie mogłem do końca uwierzyć: mnich śmiał się, walcząc. Odsyłał swych rywali, jednego za drugim, póki nie pozostał ostatni.

Mężczyzna podniósł krzesło i cisnął nim w stronę mnicha. Ten wyrzucił rękę do przodu, uderzając nadchodzący pocisk – krzesło z solidnego dębu, swą zaciśniętą pięścią. Drewno rozpadło się na kawałki, drzazgi poleciały w powietrze, a roztrzaskane części stołka nieszkodliwie trafiły na ziemię wokół niego.

„Nie oszukasz mnie, demonie”, mnich plunął. Przyciągnął ręce do boków, a następnie rozłożył dłonie i zaczął coś rytmicznie powtarzać. Strumień białego światła pojawił się wokół jego głowy, rosnąc coraz bardziej i świecąc intensywniej, aż otoczył całe ciało mnicha. Ten zawył, a światło wystrzeliło do przodu. Przenikając przez drugiego mężczyznę, sprawiło, że jego skóra zeszła, odsłaniając czerwono-skórego demona pod spodem, a następnie wyrzucając go przez drzwi tawerny.

Mnich poruszył się do przodu tak szybko, że było to niemożliwe do zarejestrowania dla moich oczu. Wydawało się, jakby siedmiu mnichów otaczało demona ze wszystkich stron, wymierzając mu ciosy. Zatoczywszy się, demon się potknął. Mnich złapał go za kark, i szczerząc się, wyciągnął wolną rękę do tyłu, zbierając na otwartej dłoni świecącą energię. Wyrzucił dłoń do przodu i, gdy jej wnętrze uderzyło demona, jego ciało eksplodowało: mięśnie, skóra i kości rozszczepiły się, a powietrze wypełnił zapach palącego się mięsa.

Nie uwierzyłbym, gdybym nie zobaczył tego parą moich własnych oczu. Wygląda na to, że historie o tych samotnych wojownikach nie były tak przesadzone, jak na początku sądziłem.

 

O autorze

Abd al-Hazir jest szanowanym gentlemanem, historykiem i naukowcem. Niedawno podjął się bezprecedensowego zadania wyszukania, zbadania i uporządkowania informacji o wyjątkowych krainach i mieszkańcach naszego świata.


 

 
 

Wyszukiwarka

Zainteresował Cię temat? Chcesz przeczytać więcej? Znajdź podobne artykuły dzięki naszej wyszukiwarce:

Komentarze

Brak komentarzy. Może będziesz pierwszy?

Napisz komentarz

Komentowanie tylko dla zalogowanych użytkowników.