Seria gier komputerowych Gothic to znana, lubiana i obowiązkowa pozycja dla większości ulubieńców RPG. Fani pokochali zarówno część pierwszą jak i drugą oraz jej skromny dodatek. Na najnowsze dzieło, czyli Gothic 3, gracze czekali z wielką niecierpliwością. Niestety większość z nich została niemiło zaskoczona. Dzieło zespołu Piranha Bytes okazało się, mówiąc delikatnie, niewypałem. Jaka była tego przyczyna? I czy na pewno jest to godny następca popularnych „Gothic’ów”? O tym przekonajcie się sami.
Co i jak
Na samym początku zaskoczył mnie, niestety negatywnie, monotonny proces instalacji. Czekając z niecierpliwością na zakończenie kopiowania plików, zdążyłem dokładnie zapoznać się z pudełkiem i instrukcją do gry. Intro, wykonane dość przyzwoicie, ukazuje nam zupełnie nowe oblicze świata G3. Jedynym moim zastrzeżeniem co do filmu wprowadzającego to brak jakichkolwiek wypowiedzi pojawiających się w nim bohaterów. Po obejrzeniu intra rozpoczynamy zmagania w krainie Myrthany. A co najdziwniejsze rozpoczynamy od potyczek z wrogami. Mam na myśli tu pojedynki z orkami, z którymi przyjdzie nam walczyć po zejściu ze statku, którym przypłynęliśmy na nowy kontynent. I nie jesteśmy, jak to bywało w poprzednich częściach, uzbrojeni w marny kij. Rzucamy się w wir walki z mieczem w rękach. Tak więc, nie przyjdzie nam już po raz trzeci być na początku marnym, szarym człowieczkiem, który stawał się po pewnym czasie magiem, paladynem lub najemnikiem. Jesteśmy na tyle silni by móc bez problemu władać mieczem i nawet przy odrobinie szczęścia pokonać dorosłego orka. Niestety nasz ekwipunek świeci pustkami, a posiadany sprzęt nie jest najlepszej jakości. Na szczęście, tuż po zejściu z bezpiecznej łodzi nie jesteśmy sami. Towarzyszą nam nasi dobrzy znajomi m.in. Diego czy Milten. Zdawać się może, że za pomocą takich kompanów możemy bez większych problemów opanować cały nowy kontynent. Wywnioskować można też, że nasz Bezimienny jest wystarczająco silni by spacerować sobie z palcem w nosie. Tak na szczęście nie jest, co bardzo zepsuło by przyjemność grania. Prawda jest taka, że sami nie przeżylibyśmy pięciu minut, dopóki nie zyskamy nowych przedmiotów i umiejętności.
Zmiany
Zmian jest całe mnóstwo. Począwszy od takich bardzo widocznych, przez mniej i zupełnie niedostrzegalne dla naszych oczu. Po pierwsze grafika. Mimo, że gra wykorzystuje Shadery 3.0, to piękno nie powala na kolana. Prezentuje się ona o wiele okazalej niż poprzednie gry z tej serii, ale „zawsze mogło być lepiej”.
Zmienił się również wygląd samego głównego bohatera – Bezimiennego. Choć w tym wypadku nie można określić czy to dobrze czy nie, bo i tak każdy będzie miał własne zdanie.
Widocznym pozytywem jest z pewnością gestykulacja. W poprzednich częściach ruchy ludzi sprowadzały się do bardzo znanego fanom machnięcia ręką. Tu jest inaczej. Zachowanie postaci jest bardziej realistyczne, ale i tak nie jest to szczyt możliwości twórców gry. Bardzo słabo przedstawia się lokalizacja Gothica. Winna temu jest tylko i wyłącznie firma CD Projekt, która zajęła się doborem ludzi podkładającym głosy pod bohaterów. W wypowiedziach postaci panuje zupełny brak entuzjazmu. Nawet wódz orków z prawdziwym stoickim spokojem przyjął wiadomość o chęciach podbicia jego miasta. Gdzie tu sens?
Na pewno plusem jest nowy ekran atrybutów i umiejętności. Są one bardziej przejrzyste i uporządkowane, więc ten aspekt gry nie sprawi nikomu trudności. Umiejętności zostały podzielone na siedem różnych grup. Są to zdolności: bojowe, myśliwskie, magiczne, złodziejskie, alchemiczne, kowalskie oraz wszystkie inne. Każda z kategorii zawiera kilka, tudzież kilkanaście zróżnicowanych umiejętności, co daje nam ogólną liczbę 70. Wydawałoby się, że to dość dużo w porównaniu z poprzednimi częściami gry, jednak nie wszystko wygląda tak pięknie. Niestety nasze „skille” są stopniowane i tylko dlatego ich ilość osiągnęła tak wysoką liczbę. A w jej skład wchodzą też czary. Smutne, ale prawdziwe.
Rozwój postaci
Istnieją trzy sposoby rozwijania umiejętności Bezimiennego. Pierwszy z nich, to bieganie po świecie i szukanie nauczycieli, którzy mogą nam coś do głowy wpoić. Oczywiście nie za darmo. Oprócz punktów nauki, pozbędziemy się w ten sposób również pieniędzy, a i to nie zawsze wystarczy! Najczęściej będziemy musieli wykonać zadanie, które ogranicza się do zabicia kogoś lub czegoś i przyniesienia jakiegoś ważnego dla danego mistrza przedmiotu.
Drugi jest nieco mniej ciekawszy i bardziej długotrwały. Po całej krainie są bowiem porozrzucane kamienie ćwiczebne, bodajże Orków, które podwyższają naszą siłę. Natrafić możemy też na starodawne księgi, dzięki którym zgłębimy tajniki alchemii czy poznamy sztukę kowalstwa. Trzeci sposób jest największym niewypałem. W tym wypadku będziemy musieli udać się np. na polowanie z myśliwym czyhającym na dzikie zwierzęta. Zadania te są bardzo czasochłonne, a co najgorsze, nasze atrybuty rosną dosłownie symbolicznie. Najlepszym sposobem jest więc ten, przy którym postawiłem numerek jeden.
Świat i klimat
Najbardziej klimatyczną częścią z serii była według mnie „jedynka”. Dlaczego? Ponieważ kolonia górnicza, w której odbywała się cała akacja była po prostu świetnie wykonana. GII to również klimat, który wielu graczy będzie pamiętać przez długie lata. No i niestety, kolejny minus gry – brak klimatu, który towarzyszył nam w poprzednich „Gothicach”.
Oczywistym jest, że świat z G3 jest olbrzymi. A na pewno większy od tych z G i GII. Podzielony został on na trzy główne obszary: Krainy Centralne, Nordmar i Varrant. Opisywać ich z pewnością nie będę, choćby dlatego by nie zepsuć Wam niespodzianki, gdy będziecie je zwiedzać. Powiem tylko, że różnią się klimatem, a co z tym idzie w parze, również wyglądem. Nasuwa się pytanie czy ten świat zamieszkują NPC i czy znajdziemy tam jakieś miasta czy osady? Oczywiście. Bez nich taki obszar byłby bezużyteczny. Tutaj pojawiają się jednak większe błędy związane z grą. A opiszę je w następnym punkcie.
Błędy, błędy, błędy...
Mimo, że CDP próbowało większość błędów wyeliminować, to nie zdążyli ze wszystkimi przed premierą w Polsce. Oczywiście za tydzień, dwa pojawiły się patch’e i … no właśnie i nic. Poprawiają one tylko drobnostki, z którymi dałoby się grać. Natomiast poważnych błędów jest całe mnóstwo! Wersję, która otrzymało CDP do rozpowszechniania była kompletnie niedopracowana. Brakowało w niej wielu pobocznych mieszkańców krainy, którzy potrzebni są do wykonywania zadań. A to dopiero początek. Przenikające się przedmioty czy dziwnie zachowujące się stworzenia to dopiero czubek góry lodowej. Muszę wspomnieć także o moim osobistym nieszczęśliwym wypadku. Po kilku dniach intensywnego grania, zniknęły mi ze świata gry wszystkie podstawowe elementy gry, takie jak NPC, przedmioty czy potwory. Próbowałem walczyć z tym błędem na wiele możliwych sposobów. Wreszcie udało się. Przyczyną był patch (chyba czwarty z kolei, wydany przez CDP), który miał usuwać błędy. Ten jednak narobił więcej bałaganu i sprawił mi więcej problemów, niż finalna wersja gry. Jak pech, to pech.
Dwie główne rasy
Dwie główne rasy, a zarazem ci, z którymi w grze możemy współpracować. Mamy więc do wyboru orków i ludzi. Oprócz tych istnieją też inne frakcje. Są to: Asasyni, Koczownicy (obie Varrant), Górale (Nordmar) czy Gońce Leśni (Krainy Centralne).
Ludzie się nie zmienili i ich opisywać nie będę. Wspomnieć należy natomiast o zmianie wizerunku orków. Z ogromnych, głupich i śmierdzących bestii zmieniły się nie do poznania. Dzisiejsi orkowie to potulne stworzenia, żyjące w cywilizowanych miastach, a nawet noszące ubrania (i to nie byle jakie!). Większość z nich to wojownicy, ale spotkamy także prawdziwych mędrców czy handlarzy. Czy ta metamorfoza to tylko ukłon w stronę młodszych graczy, czy też po prostu wielka rewolucja jaką rozpoczęła firma PB w swoich produktach? Tego nie wiemy, a zmiany wizerunku oceniam jednak na minus.
Reputacja
Czyli po prostu ocena, a może raczej wskaźniki tego, jak dobrze nam się współpracuje z poszczególnymi rasami. Zyskujemy przychylność ludzi lub orków za pomocą wykonywania zadań przez nich zleconych. Np. by spotkać się z dowódcą danego klanu, będziesz musiał najpierw zdobyć zaufanie jego podwładnych, a także samego mistrza. Tak samo jest z handlarzami. By móc kupić od nich zbroję czy „sprzęt do zabijania”, trzeba będzie najpierw wykonać dla nich odpowiednie zadania. Moją dobrą radą jest związanie się już na początku gry z tymi, którymi chcemy tak naprawdę współpracować, bo nie przyłączenie się do któregoś z ugrupowań nie jest najlepszym pomysłem. Kolejną zagadką w moim odczuciu jest dziwny przepływ informacji. Miał on być zrobiony bardzo profesjonalnie, a tym czasem chyba w ogóle o tym aspekcie gry twórcy zapomnieli. Podam nawet przykład. Gdy pomogłem w zniszczeniu miasta ludzi, to wiedzieli o tym tylko ci, którzy zlecili mi to zadanie i osoby, które przebywały naprawdę niedaleko tego miejsca. Gdy trafiłem do następnego miasta, nikt o tym wydarzeniu już podczas rozmowy nie wspomniał, nikt mnie nie pochwalił za te zacne osiągnięcia, o nagrodzie nie wspominając. I jak tu się starać?
Walka
System walki to kolejny nieudany aspekt tej gry. Trzeba przyznać, że był on o niebo lepszy w poprzednich częściach. W G3 dochodzi tylko kilka nowych elementów, które jednak za dużo frajdy nam nie dają.
Najciekawszymi są chyba walka dwoma mieczami naraz, a także kombinacja bardziej defensywna, czyli miecz i tarcza. Tak, tarcze pojawiają się po raz pierwszy. I warto odnotować, że są one przydatne bardzo często. Ich wartość docenimy gdy trzeba będzie nam zbliżyć się do wroga z łukiem czy kuszą. Niestety walka mieczem sprowadza się do bezsensownego wymachiwania w lewo i prawo. Ciekawostką może być tutaj dziwny objaw drgawek świeżo zabitych przez nas potworów. Stworzenia wiją się przez kilka minut jakby dostały palpitacji serca.
Podsumowanie
Moim skromnym zdaniem najnowsze dzieło zespołu Piranha Bytes opisałem w sposób prawdziwy, wychwalając zalety, ale ostro krytykując wady i wytykając większość niedoskonałości. Według mnie Gothic 3 to największy niewypał 2006 roku. Całe mnóstwo błędów, ciągle te same i bardzo monotonne zadania, niedopracowany system walki czy błędna optymalizacja kodu i wysokie wymagania sprzętowe. W zupełności wystarczyło mi obcowanie z pożyczoną wersją gry od mojego dobrego znajomego, dzięki czemu nie zostałem zmuszony do zakupu swojego egzemplarza. Decyzji nie żałuję, bowiem dla mnie seria „Gothic’ów” skończyła się na dodatku do drugiej części przygód Bezimiennego.
OCENA: 6+/10