Zareklamuj się na Strefie »
Nie masz jeszcze konta?
» Zarejestruj się
» Przypomnij hasło
Recenzja Borderlands

Recenzja Borderlands

Data opublikowania: 01.03.2010, 13:45

Zapowiadało się pięknie - gra w klimatach Fallouta, FPS z elementami cRPG (względnie cRPG z elementami FPS), nastawiony przede wszystkim na humor, rozluźniający, do tego wykonany w kreskówkowej stylizacji (tzw. cell-shading, pogrubienie konturów i specyficzne nakładanie tekstur na modele, które przez to wyglądają jak wycięte z papieru - użyte z powodzeniem w takich tytułach jak starszy FPS XIII, czy ostatni Prince of Persia). Przy erpegach, które są określane jako "coś z połączeniem cRPG", bardzo często okazuje się, że ów "aspekt erpegowy" jest cokolwiek nikły. Niestety, tak jest i w Borderlands. Co gorsza, to nie jest to jedyna jej wada.

Gra zaczyna się zdecydowanie nieźle - przedstawiona zostaje nam wyschnięta, pustynna planeta Pandora (nie mylić z identycznie nazwanym światem z pewnego popularnego obecnie filmu), która, chociaż nieprzyjazna, jest popularna wśród awanturników takich jak prowadzona przez nas postać. Powód jest prosty - głośna legenda o Krypcie wypełnionej skarbami, które każdy chciałby posiąść. Główna ścieżka fabularna w grze jest dość tajemnicza, ale zarazem ciekawa .

Niestety, nie można tego powiedzieć o ogóle zadań popychających akcję podczas rozgrywki. Mam wrażenie, że Borderlands został utworzony na modłę MMO, tyle, że wycięto z niego sam tryb massive multiplayer. Zadania są schematyczne, polegają na zebraniu skalpów tych czy owych bestii, zabiciu jakiegoś lokalnego dyktatora dzikusów, czy odnalezieniu Bardzo Ważnej Części w, jakże by inaczej, Bardzo Niebezpiecznym Miejscu.

"MMOwatość" tytułu czuć na każdym kroku, chociażby w kontekście budowy świata i zamieszkujących go istot. Pandora podzielona jest na podobne do siebie sektory, pustkowia i opuszczone miasteczka. Wypełnione bestiami (bądź ludźmi, ale nie robi to większej różnicy w rozgrywce), które co jakiś czas się odradzają. Struktura gry jest schematyczna - chodzimy i wybijamy to, o co nas proszą, po drodze zabijając dziesiątki, czy nawet setki tych samych potworów, które często są tylko irytujące, a ich eliminacja nie daje większej satysfakcji. Tyczy się to także wszelakich bossów - ich opisy są zabawne, ale walka to już tylko takie strzelanie, żeby ubić przesadzonego względem nas i pomniejszych bestii przeciwnika.

Wspomniałem o humorze, bo to jedna z rzeczy w grze, która jest naprawdę niezła. Opisy bohaterów zadań są w większości zaprawione sporą dawką ironii i potrafią rozbawić. To ważne, że rozśmieszają nas podczas monotonnych czynności, szkoda jednak, że te wciąż są tak samo nudne.

Walka w Borderlands jest zrealizowana tak, jak w bardziej rozbudowanym FPS-ie - obsługujemy strzelby czy inną broń, zadając wrogom obrażenia, na które z kolei wpływ ma nasz poziom i doświadczenie. Dostępne są dla nas rozmaite umiejętności, jak choćby napuszczenie sokoła na wrogów - jednak generalnie można nawet z nich nie korzystać.

Pomimo tonu tej recenzji, nie uważam, żeby to była naprawdę zła gra. Jest to schematyczna "pykanka", w którą najlepiej bawić się ze znajomymi w domowej sieci, wspólnie zabijając masy bestii i próbując odnaleźć tajemniczą kryptę. Ja jednak spasowałem - Borderlands ma, jak dla mnie, za mało z cRPG, a za dużo z kiepskich hack'and'slashy. Tyle, że tutaj mam w ręku broń palną, a nie miecz czy młot.

Wyszukiwarka

Zainteresował Cię temat? Chcesz przeczytać więcej? Znajdź podobne artykuły dzięki naszej wyszukiwarce:

Komentarze

Brak komentarzy. Może będziesz pierwszy?

Napisz komentarz

Komentowanie tylko dla zalogowanych użytkowników.