Po przeczytaniu poprzedniego numeru zaraz zabrałem się za ten. Już na pierwszy rzut okna zapowiadał się lepiej, magazyn był znacznie grubszy od poprzedniego numery – choć i tak w porównaniu do innych magazynów dość cieniutki. Oczywiście na początku kilka słów od redakcji, kilka informacji o konwentach, reklamy i zaczynają się artykuły.
Na początek coś dla prawdziwych eRPGowców, czyli druga część Wieży Hendora autorstwa Michała Gunia. Kolejna część gry paragrafowej okazała się jeszcze lepsza, a co ważne można w nią zagrać nie czytając poprzedniej części. Musze przyznać, że ta część jest nawet lepsza od poprzedniej i naprawdę warto sobie zagrać w wolnym czasie.
Dalej mamy coś dla fanów systemu Warhammera, a mianowicie przygodę „Obłąkańczy Śmiech” napisaną przez Leszka Cibora. Co tu ddużo mówić przygoda jest absolutnie świetna, ciekawa intryga, wartka akcja, do tego setki możliwości ukończenia przygody, ogólnie niesamowita. Ta przygoda dosłownie nie może nie wyjść, a poprowadzić ją może zarówno doświadczony jak i początkujący Mistrz Gry. Przygoda jest dość długa i ma kilka zwrotów akcji, ale to trzeba samemu przeczytać. Zdradzę jedynie, że gracze będą zaczynać jako najemnicy, a co dalej się z nimi stanie to już zależy od ich wyobraźni. Dodam jeszcze, że występują w przygodzie bardzo ciekawi bohaterowie niezależni – to tak na marginesie.
„Dojrzałość” Andrzeja Pilipiuka, to krótki felieton na temat młodzieży i nie tylko. Warto przeczytać, zwłaszcza że jest króciutki, a może skłoni kogoś do refleksji na temat celu życia, itp. itd.
Potem mamy fragment „Ogród Miłości” Witolda Jabłońskiego – zachęcam do przeczytania.
No i na końcu nie mogło być inaczej – komiks. W poprzednim numerze komiks był głupawy i mi się nie podobał, jednak w numerze 4 jest zupełnie inaczej. Komiks nie tylko cieszy okno, ale i stara się nieść jakieś przesłanie za sobą oraz ma pomysł. Sylwia Smerdel narysowała kawał dobrego komiksu.
Podsumowując numer ten jest jeszcze lepszy od poprzedniego, grubszy równie dobry, nie ma się do czego przyczepić, ładna oprawa graficzne również mu sprzyja. Fantazyn przyżył tym numerem kryzys tzw. „trzech numerów”, wiele magazynów po ukazaniu się trzech numerów schodziła z rynku, ale tutaj jest inaczej. Miejmy nadzieje, że Fantazyn utrzyma się na rynku, ponieważ widać, że jest popyt na taką literature w Polsce, a na razie nikt (prócz redakcji Fantazyjny) nie stara się jej wypełnić – są magazyny intertentowa, ale dla mnie to już nie to samo. Pozostaje życzyć redakcji powodzenia i przeczytać numer 5.
Wyszukiwarka
Zainteresował Cię temat? Chcesz przeczytać więcej? Znajdź podobne artykuły dzięki naszej wyszukiwarce: