Zareklamuj się na Strefie »
Nie masz jeszcze konta?
» Zarejestruj się
» Przypomnij hasło
Recenzja

Recenzja

Data opublikowania: 18.02.2007, 21:55
Ostatnia edycja: 24.02.2007, 10:28
Na początek słów kilka...
Wstęp musi być, bo tak powinna zaczynać się każda porządna recenzja. Na początku podstawowe pytanie – czym jest Warhammer 40000: Dawn of War? Otóż jest to strategia czasu rzeczywistego, osadzona w powszechnie znanym uniwersum Warhammera 40k, (systemy bitewne się kłaniają) stworzona w 2004 r. w stajni Relic Entertainment. Polskim dystrybutorem został oczywiście CD-Projekt.

Rozkręcając się...
W końcu nadszedł ten dzień, kiedy w moje ręce wpadło pudełko z jakże cenną zawartością – płytkami z grą. Instalacja przebiegła bez problemu (w tym czasie napawałem wzrok screenshot’ami), aż w końcu uruchomiłem Dawn of War. I już na początku duży plus, a mianowicie intro gry. Filmik wstępny ukazuje nam bitwę między Kosmicznymi Marines (a konkretniej Blood Ravens) a Orkami. Potyczka jest bardzo klimatyczna, w tle słychać zaś przepiękne podłoże muzyczne. Na sam finał jesteśmy świadkami desantu orbitalnego Space Marines – po prostu cudo. Intro jest jednym z najlepszych, jakie widziałem w moim krótkim życiu i za każdym razem dawało mi tyle samo przyjemności – po prostu kąsek, który nigdy się nie nudził. Oczywiście na filmiku gra się nie kończy, a więc przechodzimy do głównych aspektów.

Dawn of War oferuje nam niestety tylko jedną kampanię, a mianowicie szereg misji Blood Ravens, oplątanych linią fabularną. W dodatku jest ona bardzo liniowa, tak więc o niezależności gracza nie ma mowy. I tutaj wynika też kolejny zawód, gdyż nie będziemy w stanie pobawić się pozostałymi grywalnymi rasami w bardziej klimatyczny sposób (pozostają potyczki z komputerem lub z innymi graczami poprzez multiplayer). A tych jest (ras, panowie, ras) cztery w całej grze – Kosmiczni Marines, Orkowie, Eldarowie oraz Kosmiczni Marines Chaosu. I tutaj brawa, ponieważ każda rasa odróżnia się klimatycznie i graficznie(ach ten Chaos) od pozostałych. Jednak jest to jeden krok do przodu, a dwa kroki do tyłu – rasy pod względem mechaniki, zbrojeń, czy gospodarki zbytnio się nie różnią. Przykładowo część wojsk Chaosu to tak naprawdę tylko złe odpowiedniki Kosmicznych Marines (nie licząc demonów). Element drobny, ale pozostawia lekki niesmak. Na pocieszenie mogę dodać, iż jednostki i wojska ras są pod względem graficznym, bardzo ładne (do tej pory grafika się nie zestarzała i cieszy oko). Na duży plus zasługuje fakt, iż część militarna jest dokładnym odwzorowaniem figurek z klasycznego systemu bitewnego Warhammer 40000 – fani bitewniaka powinni być usatysfakcjonowani. Panowie z Relic Entertainment postanowiło iść dalej tym krokiem i kuć żelazo póki gorące. Do dyspozycji graczy został udostępniony specyficzny i orginalny edytor, tzw. Army Painter. Pozwala on nam dobrać barwy naszych oddziałów wedle naszego gustu – ciekawy motyw wzięty z malowania figurek i tutaj należą się gratulacje pomysłu. Ale czym byłaby gra bez muzyki? A ta z kolei, również stoi na poziomie. W tle podczas bitew, słyszymy bardzo dobre nuty, wprowadzające nas w klimat uniwersum Warhammer 40000. Głosy danych jednostek, czy żołnierzy również prezentują się bardzo ładnie.

Czas na wojnę...!
Dawn of War jest grą nietypową, ponieważ mechanika jest inna niż tych klasycznych RTS’ów. Przede wszystkim, w dziele Relic Entertainment degeneracji została poddana gospodarka. Ta z kolei ogranicza się tylko do obsadzania kluczowych miejsc i ich obrony (surowiec zwany Rekwizycją), a także wydobywania Energii (przydatna do produkcji pojazdów i wszelkich maszyn). Gracz więc ma okazję skupić się w głównej mierze na walce i taktyce. A to właśnie bitwy stanowią główną zaletę tejże gry. Dynamiczne walki paru stron konfliktu, widząc wszędzie roboty, pojazdy i uzbrojone po zęby oddziały piechoty – po prostu cudo. Bitwy nieraz są bardzo duże, gdyż DoW odbiega od tradycyjnego rekrutowania pojedynczych jednostek. Domyślnie oddziały są rekrutowane z ilością żołnierzy równą dwóch. Tą liczbę z kolei można podnosić, rekrutując do oddziału kolejnych żołnierzy (limit jest kwestią danej jednostki, czy rasy). Co ciekawe, twórcy gry postarali się w pewien sposób rozwinąć skrzydła umysłom taktycznym graczy. A mianowicie oddziały (i zarazem maszyny) mogą być ulepszane poprzez uzbrajanie ich w nowe rodzaje broni (m.in. miotacze ognia, wyrzutnie rakiet), przez co żołnierzy możemy poddać specjalizacji (przykładowo oddział Kosmicznych Marines z wyrzutniami rakiet okazuje się doskonałą kontrą na roboty i wszelkiego rodzaju pojazdy pancerne, a także budynki). Dochodzą do tego tradycyjne ulepszenia pancerzy, itp. więc kolejne to rozgrywki nie stanowią powodu do nudy – gra jest bardzo grywalna. Warto też dodać, że od skuteczności oddziału zależą... morale! Tak, jest to ważny element w Dawn of War. Jednostki o niskich moralach, mają małą skuteczność bojową. Wiele czynników składa się na morale wojsk. Jednym z takich „utrwalaczy bojowości” są wszelkiej maści dowódcy, których można „dodać” do danego oddziału. Zwiększa to morale oddziału i często zwiększa także skuteczność w walce.

Viva la Pologne...
A na koniec słów kilka o polskiej wersji językowej Warhammer 40000: Dawn of War. Na polonizację nie ma co narzekać – jest to dobrze wykonana robota. Dużym plusem jest fakt, iż CDP wydał grę w wersji kinowej – uświadczymy więc oryginalnych, bardzo dobrych głosów jednostek. Kolejną ciekawą sprawą jest polonizacja dialogów i treści związanych z Orkami – uświadczymy pięknie kaleczonego języka polskiego (nie ma to jak banda chłopakuf), a także nowe, „ciekawsze” nazwy uzbrojenia (zamiast wyrzutni rakiet, uświadczymy rakietówę). W całym spolszczeniu jedynym minusem są dobre literówki.

Hmm...
Podsumowując, Warhamer 40000: Dawn of War to jakże ciekawa propozycja dla wymagających fanów RTSów. Gra proponuje nowatorskie rozwiązania i nowe możliwości. Nie lubisz śledzić żmudnej roboty peonów, przy wydobyciu drewna? Te czasy już minęły! Czas na bitwy i taktykę. A przy rozsądnym sprzęcie komputerowym, będziemy mogli podziwać także wiele smaczków graficznych. Gra nie obyła się bez błędów (żołnierze lubią gubić się po drodze, czy chociażby działający jak chce multiplayer), jednak w pełni zasługuje na miano RTS’a roku 2004. A więc cóż mi zostało do powiedzenia?... Życzyć pomyślnego eliminowania heretyków. Za Imperatora! ;)

Wyszukiwarka

Zainteresował Cię temat? Chcesz przeczytać więcej? Znajdź podobne artykuły dzięki naszej wyszukiwarce:

Komentarze

Brak komentarzy. Może będziesz pierwszy?

Napisz komentarz

Komentowanie tylko dla zalogowanych użytkowników.