Zareklamuj się na Strefie »
Nie masz jeszcze konta?
» Zarejestruj się
» Przypomnij hasło
Recenzja

Recenzja

Data opublikowania: 27.01.2012, 21:20
Ostatnia edycja: 12.04.2012, 11:43

Wręcz nie na miejscu wydaje się przybliżanie historii serii "Heroes of...". Jeśli jednak jakimś cudem nigdy nie słyszałeś o tym fenomenie – to cykl turowych gier strategicznych, która dzięki swej prostocie i magicznym klimacie spowodowała, że setki tysięcy graczy zapomniało o bożym świecie. Największym kultem otoczono trzecią część, prawie przez wszystkich uznawaną za najlepszą. Najlepszym dowodem na to niech będzie fakt, że mimo trzynastu lat które minęły od premiery, ludzie ciągle w nią grają i nie zanosi się na to, by przestali.

Wspomniana we wstępie trzecia część jest oczywiście wspaniałą produkcją, także przeze mnie uznawaną za magnum opus jej twórców, niestety owa wspaniałość spowodowała – że wymagania fanów co do kolejnych części są ogromne. Czy tym razem udało się je spełnić?

Niestety, jeśli konserwatywni miłośnicy oczekują, iż najnowsi "Hirołsi" przebiją, albo chociaż powtórzą sukces "Restoration of Erathia", zawiodą się. Problem moim zdaniem nie leży w samej grze, a bardziej... w nich samych. Trzeba zrozumieć, że gra taka jak "Heroes of Might & Magic III" jest nie do podrobienia. Twórcy stworzyli dzieło wielkie, lecz nie można przez to skreślać najnowszej odsłony, tylko dlatego, iż próbuje odświeżyć formułę i pokazać coś nowego.

Zacznijmy jednak od tego, co w "Might & Magic: Heroes VI" ważne – fabuły. Ten aspekt mocno się zmienił względem poprzedniczek. Oprócz bardzo udanej kampanii w podstawowej wersji czwartej części, scenariusz jak i samo tło fabularne nie było nigdy zbyt ważne w serii. Tym razem mamy do czynienia z odpowiednio zagmatwaną historią. Na przestrzeni pięciu długich kampanii poznajemy losy dynastii gryfów. Nie chcę wgłębiać się w szczegóły, ale historia jest odpowiednio złożona, wciągająca i całkiem zgrabnie opowiedziana. Łatwo "poczuć" bohaterów, zrozumieć ich intencje i cele, nie są to tylko pionki na mapie. O nagrodach za "najlepszą historię" nie ma mowy, ale w porównaniu do poprzednich części – mamy ogromny progres.

Do wyboru jest pięć frakcji: Twierdza, Przystań, Inferno, Nekropolis i całkowita nowość - Sanktuarium, pozwalające pokierować potężną rasą nag. Każda charakteryzuje się nie tylko odmiennym wyglądem czy drobnymi różnicami w statystykach. Decydując się na jedną z nich, decydujemy się też po części na konkretny styl gry. Mimo tego zachowano odpowiedni balans. Powoduje to, że naprawdę warto spróbować swoich sił każdą, a najlepiej zrobić to po prostu grając w kampanię. Ta jest wielka. Wszystkie strony konfliktu posiadają oczywiście osobną, podzieloną na cztery scenariusze. To z pozoru bardzo niewiele, ale szybko okazuje się, że ukończenie choćby jednego może zająć wiele godzin. A dodatkowo zawierają wiele misji pobocznych oraz dają pewną swobodę, więc ich powtórne przejście wcale nie będzie złym pomysłem.

Podstawy wyglądają podobnie jak kiedyś – podróżujemy po mapie w poszukiwania surowców, stawiamy za nie budynki, rekrutujemy jednostki, następnie ruszamy w bój, zdobywając nowe tereny, więcej surowców, zwiedzamy kolejne miejsca i rozwijamy naszego bohatera lub bohaterów. W gameplay'u zaszło jednak wiele mniejszych i większych zmian, które mocno zmieniają rozgrywkę. Podstawową różnice widać już na pierwszy rzut oka – zmniejszono ilość surowców do czterech: złota, rudy, drewna i kryształu. Pozornie to duże uproszczenie, ale w praktyce ciągle trzeba kombinować, bo kryształów brakuje zawsze. Inną istotną zmianą jest podzielenie mapy na strefy kontroli. Zdobywając znajdujący się w centrum fort przejmujemy również wszystkie położone w okolicy kopalnie. Miało to na celu przyśpieszenie rozgrywki i rzeczywiście, przyśpiesza, ale sądzę, że nie każdemu spodoba się ograniczenie możliwości wojny podjazdowej. Ostatnią istotną zmianą na mapie jest możliwość przemiany przejętych budynków innych nacji na nasze, oczywiście za pewną opłatą. Kolejna rzecz, która wśród miłośników serii wywołuje zgrzytanie zębów, ale po dobrym zapoznaniu się z grą, stwierdzam, że to całkiem dobry pomysł. W "warstwie bitewnej" nie zmieniło się wiele. Znów obserwujemy pojedyncze modele, reprezentujące daną liczbę jednostek w oddziale, kolejno poruszamy się nimi, raz na kolejkę istnieje możliwość wykorzystania umiejętności bohatera. W porównaniu do poprzednich części walka wydaje mi się bardziej taktyczna, oferuje więcej możliwości, między innymi poprzez zwiększenie liczby specjalnych umiejętności oferowanych przez nasze jednostki i dowódcę. Zróżnicowanie bardzo pozytywnie wpływa na przyjemność płynącą z potyczek. W kwestii rozwoju bohaterów zmieniło się praktycznie wszystko. Otrzymaliśmy zupełnie nowy system, tym razem awansując nie wybieramy jednej z dwóch umiejętności, a zwyczajnie inwestujemy dokładnie w to, co chcemy. Powoduje to, że możemy prowadzić postać według ustalonego planu, nie tracąc punktów na przypadkowe skille. Wybór tych ostatnich jest szeroki, zachęca do eksperymentowania i upodabnia ten aspekt gry do produkcji cRPG, co dla mnie jest wielkim plusem. Dochodzi do tego promowany w zapowiedziach system łez i krwi. Podejmując decyzje kierujemy naszą postać na jedną z tych ścieżek. Co ciekawe, nie jest to typowy podział na "dobro i zło". Gdy jesteśmy konsekwentni w swoich wyborach zostajemy nagrodzeni specjalną cechą, dodatkowo zmienia się wygląd naszego herosa. Nie ma to wielkiego wpływu na rozgrywkę, ale zdecydowanie jest miłym urozmaiceniem.
Oprócz kampanii jak zwykle zawarto tryb hot-seat, który i tym razem spisuje się doskonale, wspólne granie przy jednym komputerze zdecydowanie zwiększa grywalność, ale o tym fani "Hirołsów" z pewnością wiedzą. Scenariuszy nie ma za dużo, lecz praktycznie wszystkie posiadają w sobie coś ciekawego, a to historię, konstrukcję, lub są interesujące pod względem wyzwań strategicznych. Nie zabrakło gry przez sieć, ale osobiście nigdy nie byłem jej wielkim zwolennikiem w grach z pod znaku "miecza i magii", więc trudno mi ją szerzej opisać – tak czy inaczej podczas testowania tego trybu nie napotkałem żadnych problemów.

Niejako kolejną warstwą gry jest zapowiadany szumnie "Conflux". To usługa oferująca nam między innymi szereg osiągnięć do zdobycia, pozwala zostawać w grze dla pojedyńczego gracza wiadomości w pewnych miejscach na mapie dla innych grających(na przykład ostrzec przed trudną walką lub napisać swoją opinię na temat scenariusza). Tworzymy tez swój ród, grając zdobywamy nim coraz wyższe poziomy, co skutkuje między innymi specjalnymi artefaktami i bonusami w scenariuszach. Zawiera również wiele innych, mniej, lub bardziej przydatnych opcji. Muszę pochwalić Black Hole Games za wprowadzenie takiego ficzera do gry. Początkowo byłem do "Conflux" nastawiony sceptycznie, wydawał mi się zbytnio zagmatwany i chaotyczny, lecz w praniu okazuje się świetnym dodatkiem, nadającym nowy wymiar naszej przygodzie z "Heroes VI".

Graficznie wygląda bardzo dobrze. Trudno mówić o ogromnym skoku jakościowym w stosunku do poprzedniczki, aczkolwiek całość wygląda dobrze. Efekty czarów, bardziej szczegółowe i pomysłowe modele stworzeń i bohaterów, ładny wygląd mapy świata, a także pól bitew, czuć specyficzny, magiczny klimat, którym charakteryzują się gry z tego cyklu. Strona audio jest zadowalająca, trudno równać się z monumentalnymi chórami z czwartej części czy klasycznymi motywami z trzeciej. Muzyka nie wychodzi na pierwszy plan, delikatnie podkreśla klimat, choć trochę brakuje jej wyrazu. Dźwięki są dobre, a te odtwarzane podczas używania interface'u nie męczą. Do głosów postaci odniosę się przy ocenie polonizacji. Niestety, w tym momencie muszę mocno ponarzekać na techniczne wykonanie, bo chyba nigdy w całym swoim długim stażu gracza nie napotkałem się z produkcją, która sprawiałaby mi tak ogromne problemy. Już sam launcher lubił się wysypać bez powodu, często zdarzały się problemy ze ściąganiem uaktualnień, nie mogłem wrzucać swoich zapisów na serwer(istnieje taka możliwość)... W samej grze jeszcze gorzej – co chwila napotykałem artefakty graficzne, przeszkadzała mała ilość klatek na sekundę, po wczytywaniu nie pojawiała się część modeli, a bywały też momenty, gdy gra wysypywała się co kilka minut. Oczywiście rozumiem, iż nie u każdego muszą pojawić się takie problemy, ale w moim przypadku pomógł dopiero format i przeinstalowanie wszystkich sterowników, samej gry i uaktualnienie jej do najświeższej wersji. Dopiero po takiej operacji produkt stał się grywalny, a większości wspomnianych problemów już nie miałem, choć ciągle przeszkadza taka sobie optymalizacja. Dostatecznie płynnie nie jest, biorąc pod uwagę, że graficznych fajerwerków nie oglądamy. Powyższy opis może co poniektórych przerazić, ale sądzę, że "Heroes VI" zwyczajnie nie polubił się z moim PeCetem. Z dyskusji na forach wynika, że problemy takiej skali zdarzają się bardzo rzadko. Dodatkowo wydawane systematycznie patche skutecznie odrobaczają , więc idzie ku lepszemu.

Na osobny akapit zasługuje polonizacja. O ile mnie pamięc nie myli, jest to pierwsza, w pełni zdubbingowana produkcja wydana przez polski oddział Ubisoft. Mile zaskoczony zostałem już na początku – nie zatrudniono, jak to ostatnio popularne, gwiazd, by przyciągać klienta ich nazwiskami na pudełku, a postawiono na umiejętności aktorów. Praktycznie nie miałem uczucia, że jakiejś postaci źle dopasowano głos. Doskonała większość brzmi dobrze. Zdarzają się wprawdzie momenty, gdy aktorzy zbyt teatralnie odgrywają swoje role, ale biorąc pod uwagę, jak wiele znajdziemy w tej grze dialogów i przerywników filmowych, to mała niedogodność. Nie zauważyłem literówek, ani podobnych błędów. Jak na pierwszą pełną polonizację tej firmy - jest świetnie. Oby tak dalej.

Moje oczekiwania co do "Might & Magic: Heroes VI" były wysokie. Oczekiwałem długiej, rozbudowanej, przemyślanej, grywalnej i wciągającej przygody. Dostałem prawie wszystko, na co liczyłem. Do większości zmian się przyzwyczaiłem i zaryzykuję stwierdzenie, że dobrze wpłynęły na rozgrywkę. Seria nie stoi w miejscu, lecz jednocześnie widać miłość twórców do trzeciej części. Jak pisałem na początku – nie można oczekiwać powtórki tamtego sukcesu, ale czuć tu magię, która powoduje, że ciężko oderwać się od komputera. Nie uniknięto błędów, a już w szczególności – przeprowadzono za mało tekstów technicznych i służących lepszej optymalizacji. Mimo tego nie potrafię nie polecić najnowszej odsłony "Might & Magic". To rzecz wspaniała, pozwalająca na bardzo długo zapomnieć, iż poza ekranem monitora istnieje jeszcze inny świat. Jeśli tylko nie jesteś ortodoksyjnym miłośnikiem trzeciej części, nie zawiedziesz się. A jeśli nim jesteś – też daj grze szansę, a nuż miło się zaskoczysz.

Plusy i minusy

+ Wciąga
+ Fabuła
+ Zmiany w rozgrywce na plus
+ Starcza na długo, bardzo długo
+ Dobry balans
+ Czuć magię

- Problemy techniczne
- Taka sobie optymalizacja
- "To nie to samo, co trójka"

9/10

Wyszukiwarka

Zainteresował Cię temat? Chcesz przeczytać więcej? Znajdź podobne artykuły dzięki naszej wyszukiwarce:

Komentarze

Brak komentarzy. Może będziesz pierwszy?

Napisz komentarz

Komentowanie tylko dla zalogowanych użytkowników.